- Kiedy mówimy o katastrofie, to ktoś powinien napisać pracę naukową na temat tego, jakim obiektem ataków był Antoni Macierewicz. Gdyby nie zespół parlamentarny, który powołał po katastrofie, wszystko byłoby pozamiatane. Gdyby nie wyrzut sumienia, jakim był zespół parlamentarny, prokuratura dużo spraw by już umorzyła - powiedziała na antenie Telewizji Republika dziennikarka śledcza Anita Gargas.
- Był taki moment po katastrofie, kiedy okazało się, że Lech Kaczyński to nie złośliwy człowiek, dążący do zwarcia na arenie międzynarodowej, tylko to miły, ciepły, inteligentny i mądry człowiek, który wiódł naszą ojczyznę na właściwe tory. To był moment. Potem szybko media głównego nurtu przestawiły się na narrację, którą zapoczątkował list otwarty Andrzeja Wajdy i jego zony nt. pochówku prezydenta na Wawelu. List sprowadzał się do tego, że to niesłuszne, byśmy takiego człowieka chowali na miejscu, gdzie leżą królowie - powiedziała Anita Gargas.
- Potem rozpętała się lawina przemysłu pogardy wobec tych, którzy chcieli ujawnić okoliczności śmierci prezydenta, i wobec osób spoza środowiska dziennikarskiego, które w różnych okolicznościach próbowały do tej prawdy dotrzeć. Kiedy mówimy o katastrofie, to ktoś powinien napisać pracę naukową na temat tego, jakim obiektem ataków był Antoni Macierewicz. Gdyby nie zespół parlamentarny, który powołał po katastrofie, wszystko byłoby pozamiatane. Gdyby nie wyrzut sumienia, jakim był zespół parlamentarny, prokuratura dużo spraw by już umorzyła - dodała Gargas.
- Dla mnie drugorzędne jest to, czy i na ile byliśmy po katastrofie zjednoczeni. Pierwszorzędne było to, jak się zachowywały władze, elita rządzącą, która przeszła na porządku dziennym nad tym, że zginęły najważniejsze osoby w państwie. Zjednoczenie trwało by dłużej, gdyby nie taka postawa rządu. Tusk przez 18 dni nie zorganizował ani jednej konferencji prasowej na temat katastrofy smoleńskiej. Wyszedł 28 kwietnia i zakomunikował, że śledztwo przebiega dobrze i polscy funkcjonariusze wykonują swoje obowiązki. Wszystkie ze stwierdzeń, które tam padły, były kłamliwe - stwierdziła dziennikarka śledcza.