Pakt Ribbentrop-Mołotow jest jedynie opisaniem stałego paradygmatu niemiecko-rosyjskiej polityki podziału Europy Środkowej między państwa (lub państwo) niemieckie i rosyjskie. Rosja dążyła do podboju terenów zamieszkanych głównie przez ludność, którą uznawała za ruską, czyli m.in. Białorusi i Ukrainy, a Niemcy części katolicko-protestanckiej. Mimo upadku ZSRS i III Rzeszy ten paradygmat nie przestał obowiązywać. Różnica polega na tym, że Rosja realizuje go głównie poprzez działania militarne, a Niemcy gospodarczo-polityczne.
Władimir Putin oficjalnie wrócił do czczenia paktu Ribbentrop-Mołotow. Choć Polakom i wielu narodom Europy Środkowej cierpnie przy tym skóra, dla ideologów Kremla jest to jedynie publiczne ogłoszenie tego, co od dawna tam się myśli. Moskwa nigdy nie zrezygnowała z chęci zagarnięcia i podporządkowania sobie dawnych republik byłego ZSRS, również tych ziem, które zostały przyłączone do Sowietów w wyniku paktu z 23 sierpnia 1939 r. Roszczenia do tych ziem były złamaniem postanowień traktatu wersalskiego, który w siedemdziesięciolecie wybuchu II wojny światowej Putin nazwał geopolityczną tragedią, tak jak wcześniej nazywał rozpad ZSRS. Traktat wersalski unieważniał podział Europy Środkowej na część niemiecką i rosyjską. Nic też dziwnego, że kolejne emanacje niemieckiej i rosyjskiej polityki imperialnej dążą do eliminacji jego skutków.
Rosja podporządkowuje sobie Białoruś i próbuje podbić Ukrainę. Ma też na celowniku państwa bałtyckie. Z kolei Niemcy za wszelką cenę dążą do podporządkowania sobie Polski, Czech, Węgier, Słowacji i państw bałkańskich. Nie robią tego już militarnie, ale za pomocą miękkich metod: dyplomacji, ekonomii, służb specjalnych, mediów itd. Ważnym instrumentem w tych działaniach stały się instytucje unijne. Polska czy Węgry są sprowadzane do parteru przez Berlin w imię przestrzegania europejskich norm. Niemcy w przeciwieństwie do Rosji nie gloryfikują paktu Ribbentrop-Mołotow. Różnica polega na tym, że Moskwa nigdy się nie odcięła od dziedzictwa ZSRS, a Berlin odżegnuje się od związków z III Rzeszą. Niemcy jako przegrany II wojny światowej musiały porzucić tę tradycję, a Rosja, znajdując się w obozie zwycięzców, nie miała z tym aż takiego problemu. Jedynym wstydliwym wątkiem było to, że był to właśnie pakt z III Rzeszą. Próbowano to więc przedstawiać albo jako sprytny wybieg Stalina, albo próbę obrony pokoju. Dzisiaj zrezygnowano nawet z wybiegu. Liczy się oferta podziału na strefy wpływów, które Moskwa realizuje zupełnie wprost i bezczelnie, a Berlin skrycie pod różnymi flagami, ale zawsze w swoim interesie.