To niezwykłe, że Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, protegowany Balcerowicza, jawi się w polskich realiach jako
coś niesamowicie świeżego, choć to przecież stare danie szybko podgrzane w medialnej mikrofalówce – pisze w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie" Krzysztof Wołodźko.
Podobnie jak epoki/ stulecia otwierają się i kończą niekiedy nieco wcześniej lub później, niż wskazywałaby chronologia, tak 2016 r. zaczął się właściwie po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach pod koniec października 2015 r. To nie hołd dla partii Jarosława Kaczyńskiego, lecz podkreślenie wagi zmiany, jaka się dokonała. Istotne przeobrażenia dokonują się również w środowisku poplatformerskiej opozycji. Ich najlepszym symbolem jest Ryszard Petru.
Wstępem do wygranych przez PiS wyborów parlamentarnych było zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Wszystko to było ważne nie tylko w wymiarze politycznym. Istotne były zmiany w myśleniu samego elektoratu, zmiana społeczna, po części również pokoleniowa, która nie tylko dała władzę rządzącej dziś partii, ale w niebagatelnym stopniu wpłynęła na kształt sejmowej opozycji. W dużej mierze symbolem tych zmian jest nagła kariera polityczna Ryszarda Petru. Można zaryzykować tezę, że gdyby nie potężne wsparcie komercyjnych telewizji i kilku istotnych tytułów prasowych/ portali internetowych, głos postplatformerskiej opozycji byłby o wiele bardziej nikły. Tak, byłby o wiele cichszy, czyli bardziej adekwatny do jej faktycznej marginalizacji politycznej. To mainstreamowe media, które także toczą swoją wojnę z PiS-em, stanowią nieodzowne pudło rezonansowe dla zdezorientowanej opozycji politycznej.
Cały artykuł w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".