Polska, Czechy i Węgry znalazły się na celowniku Komisji Europejskiej. Za nieprzyjęcie migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej państwom Grupy Wyszehradzkiej grożą konsekwencje. Polskie władze nie zamierzają jednak poddać się szantażowi. – Nie zgadzam się na to, żeby ludzi do Polski siłą przywożono. I absolutnie nie zgadzam się na to, żeby w Polsce ludzi siłą przetrzymywano, czyli żeby ludzie byli w Polsce więzieni – mówił wczoraj prezydent Andrzej Duda.
Komisja Europejska podjęła decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybień w prawie, którego dokonały Polska, Węgry i Czechy. Decyzja została zapisana w raporcie Komisji Europejskiej nt. realizacji programu przymusowej relokacji uchodźców z Grecji i Włoch oraz przesiedleń. Historia zaczyna się we wrześniu 2015 r., gdy państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji. W porozumieniu wziął udział również rząd PO-PSL, który zgodził się przyjąć 7 tys. osób. Po wyborach PiS wycofało się z tej deklaracji i konsekwentnie odmawia przyjmowania migrantów. Jak podkreślają władze w Warszawie, obecna polityka Komisji Europejskiej poniosła całkowitą porażkę i z planowanej liczby migrantów przyjęto jedynie kilkanaście proc.
– Działanie KE niepotrzebnie odgrzewa napięcia polityczne, których jest dziś w Unii Europejskiej za dużo. Wydaje się, że nie pomaga w faktycznym i efektywnym radzeniu sobie z kryzysem migracyjnym – mówił wczoraj wiceminister Konrad Szymański.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".