Sposób tłumaczenia polityków skompromitowanych w ujawnionych przez „Wprost” taśmach jest nieudolny. Zamiast przeprosić, ci politycy szukają coraz to nowych wyjaśnień dla swoich słów, a to tylko skupia uwagę opinii publicznej na tym skandalu - przyznali zgodnie w Telewizji Republika eksperci od marketingu politycznego i wizerunku.
- Sposób tłumaczenia szefa MSZ Radosława Sikorskiego, że tak naprawdę powiedział b. ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu, że robimy Amerykanom „łaskę”, a nie co innego (taki sens zaproponował Michał Kamiński z PO, przyp.red.) tylko go ośmiesza - powiedział Tomasz Łysakowski, ekspert ds. marketingu politycznego. - Polacy nie są tacy głupi i niezależnie od tego, co politycy w podsłuchanych rozmowach powiedzieli, społeczeństwo dobrze wie, co mieli na myśli- dodał.
Zgodziła się z nim Joanna Gepfert, specjalistka od PR. - Zwykle eksperci od wizerunku w takich sytuacjach zalecają politykom tłumaczenie się dla złagodzenia efektu, ale w przypadku afery taśmowej tłumaczenia tylko podsycają atmosferę - wyjaśniła.
Eksperci zastanawiali się, jak powinna wyglądać strategia rządu po tym, jak podsłuchane rozmowy wyszły na jaw.
- Premier powinien jak najszybciej zdymisjonować skompromitowanych ministrów. Nie musi ich odsuwać w polityczny niebyt, ale powinien ich poświęcić - twierdzi Łysakowski.
Jednak zdaniem Gepfert lekiem dla rządu na reakcję społeczną wywołaną aferą taśmową powinny być realne działania polityczne, np. skuteczne załatwienie sprawy Pendolino.
Oboje są zgodni, że wygaszanie afery i przekierowanie podejrzeń o autorstwo podsłuchów raz na Rosjan, raz na kelnerów restauracji Sowa i Przyjaciele, raz na biznesmena Marka Falentę jest po pierwsze nieskuteczne, a po drugie kompromitujące.
Eksperci zwrócili też uwagę, że „Wprost” zapowiada opublikowanie nowych taśm, które w opinii redakcji są jeszcze mocniejsze niż te, które znamy dotychczas, więc każda kolejna taśma będzie traktowana przez społeczeństwo jak oddzielny skandal.