Dziurawe kieszenie w firmie Janusza Palikota
Manufaktura Piwa Wódki i Wina, zarządzana przez Janusza Palikota pożyczyła od inwestorów ok. 140 mln zł. Ostatnio firma miała kłopoty z regulowaniem wypłat pracownikom. Okazuje się, że aby się utrzymać firma potrzebuje jeszcze 20-25 mln zł kapitału na uruchomienie własnej linii produkcyjnej, bo w przeciwnym wypadku może nie przetrwać na rynku. Aktualnie MPWiW balansuje na skraju bankructwa.
Spółka Palikota tymczasem obsługuje bieżące należności, choć ma też kłopoty (opóźnienia) z wypłatą pensji pracowników.
Grupa inwestorów dofinansowała swego czasu spółkę kapitałem w wysokości ok. 100 mln zł, ale ostatnio - niepokojąc się o finanse - grupa ta zawiązała nieformalną grupę nadzorującą, która ma czuwać nad wyprowadzeniem spółki na prostą i pozwolić jej odzyskać rentowność.
Janusz Palikot chwalił się w przeszłości, że w jego spółkę zainwestowało ok. 10 tys. osób wnosząc kapitał ok. 140 mln zł. Nie wszystko chyba jednak poszło dobrze i na pytanie czy biznes alkoholowy w Polsce może się nie udać, rysuje się odpowiedź raczej negatywna.
Marek Maślanka, prezesem MDM Holding, szef nieformalnej grupy nadzoru nad spółką Palikota, twierdzi, że MPWiW ma swoje zalety. Zalicza do nich np. smak i jakość trunków. Twierdzi jednak, że spółka powinna uruchomić własną linię produkcyjną, co dopiero pozwoli na jej rozwój i eksport produkowanych napitków.
Uruchomienie linii produkcyjnej, wg Maślanki, wymaga dodatkowego kapitału i przewiduje on, że powinna to być kwota od 20 do 25 mln zł. Powiedział, że prowadzone są w tej sprawie rozmowy z inwestorami zza granicy, którzy są zainteresowani wyłożeniem takiego kapitału.
Los spółki Janusza Palikota rozstrzygnie się najprawdopodobniej w ciągu kilku nadchodzących tygodni, a tymczasem sam prezes Palikot chyba będzie musiał wstrzymać się z pobieraniem wynagrodzenia w wysokości ok. 50 tys zł miesięcznie.