25 lat temu, 8 lutego 1995 r., we Fryburgu zmarł o. prof. Józef Maria Bocheński, dominikanin, żołnierz wojny 1920 r., kapelan 2. Korpusu, jeden z największych polskich logików, teologów i filozofów XX wieku. Senat RP ogłosił 2020 r. Rokiem Ojca Józefa Marii Bocheńskiego.
Przyszły światowej sławy filozof urodził się 30 sierpnia 1902 r. w małopolskim Czuszowie. Pochodził ze szlacheckiej rodziny pieczętującej się herbem Rawicz. Ród szczycił się długimi tradycjami patriotycznymi. Jego pradziadek walczył w wojnach napoleońskich. Dziadek Franciszek Bocheński za udział w Powstaniu Styczniowym, w którym był naczelnikiem cywilnym powiatu opoczyńskiego, odbył czteroletnią karę zesłania. Ojciec Józefa Marii był ekonomistą, prezesem Związku Ziemian powiatu brodzkiego, ochotnikiem w wojnie polsko-bolszewickiej. Matka Małgorzata z Dunin-Borkowskich była założycielką Towarzystwa Szkoły Ludowej w powiecie brodzkim, autorką żywotów świętych Zakonu Karmelitańskiego, którego była tercjarką.
Józef Maria Bocheński miał trójkę rodzeństwa. Młodszym o siedem lat bratem był Adolf Maria Bocheński, pisarz, publicysta polityczny, żołnierz 2. Korpusu poległy podczas rozbrajania miny pod Ankoną w 1944 r. Jego młodszy o dwa lata brat – Aleksander Bocheński – był autorem „Dziejów głupoty w Polsce”, a po wojnie działaczem „Pax”. Urodzona w 1905 r. Olga Antonina Zawadzka w czasie II wojny światowej ratowała Żydówki, które wydostały się z getta we Lwowie. Po wojnie była katechetką, we współpracy z episkopatem pracowała nad podręcznikami do nauczania religii. W 1992 r. Instytut Yad Vashem odznaczył ją medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W roku 2008 otrzymała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski nadany za „bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia”. Zmarła w wieku 103 lat, w rocznicę tragicznej śmierci swojego brata, Adolfa.
Tuż po zdaniu matury Józef Maria Bocheński zaciągnął się do wojska. W wojnie z bolszewikami służył w szeregach 8 Pułku Ułanów im. księcia Józefa Poniatowskiego. Po latach wspominał bitwę pod Komarowem, którą obserwował, pozostając w odwodzie: „Wspaniała rzecz. Szarżowali na siebie z niesłychaną zaciekłością”. Całą kampanię porównywał do romantycznej przygody z powieści historycznych, które czytał w młodości. „Jakbym czytał Sienkiewicza, bo akcja też rozgrywała się na Ukrainie i w tych samych warunkach” – mówił w wywiadzie udzielonym pięć dekad później.
Jesienią 1920 r. rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, ale po dwóch latach przeniósł się do Poznania. Przez cztery lata studiował ekonomię i ekonomię polityczną u boku m.in. twórcy polskiej socjologii Floriana Znanieckiego. Politycznie popierał środowiska konserwatywne oraz chadeckie. Był entuzjastą publicystyki Stanisława Cata-Mackiewicza. W maju 1926 r. poparł rząd Witosa i prezydenta Wojciechowskiego. Rezultatem zainteresowania konserwatyzmem był jego stopniowy i długotrwały powrót do Kościoła. Odrzucił nie tylko agnostycyzm, ale również wiele nurtów filozofii, które do tej pory budziły jego wielkie zainteresowanie, m.in. kantyzm. Przemyślenia z tego okresu skłoniły go do wstąpienia do poznańskiego seminarium duchownego. „Byłem wtedy antydemokratą. Wydawało mi się, że demokracja prowadzi do katastrofy. Kościół wyglądał na jedyną siłę społeczną poza komunizmem, która byłaby w stanie coś stworzyć” – podkreślał. Dodawał, że wstępując do seminarium, wciąż był niewierzący. „Nawróciłem się w seminarium pod wpływem znakomitych i świątobliwych ludzi” – wyznawał po wielu latach.
W 1927 r. rozpoczął nowicjat w krakowskim klasztorze dominikanów. Przyjął imię zakonne „Innocenty”. Wkrótce jego przełożeni zdecydowali, że walory intelektualne ich brata sprawiają, iż jest godny wyjazdu do jednego z najważniejszych ośrodków ówczesnej filozofii i teologii europejskiej – Uniwersytetu we Fryburgu. Z tą uczelnią zwiąże się na resztę długiego życia. Po trzyletnich studiach przeniósł się do Rzymu. Na Papieskim Uniwersytecie Angelicum w Rzymie uzyskał doktorat na podstawie rozprawy „Poznanie istnienia Boga drogą przyczynowości w odniesieniu do wiary katolickiej”. W drugiej połowie lat trzydziestych młody dominikanin był już jednym z najbardziej cenionych i znanych polskich teologów i logików. Brał udział w międzynarodowych kongresach naukowych poświęconych m.in. myśli św. Tomasza z Akwinu. Tę drugą dyscyplinę wykładał w Angelicum. Habilitację uzyskał w 1938 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim i uzyskał prawo wykładania w murach tej uczelni.
Nieco wbrew swoim pasjom naukowym pod koniec lat trzydziestych zaangażował się w budowę wielkiego klasztoru dominikańskiego w Służewie na ówczesnych przedmieściach Warszawy. Tam zastał go wybuch II wojny światowej. Po kilku dniach opuścił Warszawę. Na Zamojszczyźnie dołączył do oddziałów, które weszły w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. Do bitwy pod Kockiem nieoficjalnie pełnił funkcję jednego z kapelanów. W czasie ostatnich walk został lekko ranny. Pierwszego dnia niewoli uciekł i dotarł do Kielc. Dzięki pomocy innych księży zdołał wyjechać do Włoch. Tam organizował komitet na rzecz uwolnienia krakowskich naukowców więzionych przez Niemców w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Z powodu niechęci nowego rządu RP dopiero w maju 1940 r. dotarł do Francji, a po jej upadku przez Hiszpanię do Wielkiej Brytanii.
„Kapelanowałem, uczyłem na najróżniejszych kursach, wykładałem w Wyższej Szkole Wojennej etykę i psychologię wojny, wydawałem pisma religijne. Pracy nie brakowało. W 1943 r. ks. Gawlina, biskup polowy, wezwał mnie do Londynu, uczynił mnie kapelanem do zleceń. Muszę powiedzieć, że widok ognia przeciwlotniczego i reflektorów podczas nalotów należy do najpiękniejszych, jakie widziałem” – streszczał swoje doświadczenia wojenne w Wielkiej Brytanii. Dzięki przydzieleniu wspomnianej funkcji ks. Bocheński w marcu 1944 r. trafił do 2. Korpusu Polskiego walczącego we Włoszech. W czasie bitwy o Monte Cassino często pełnił posługę na pierwszej linii frontu. Uczestniczył w słynnej mszy celebrowanej przez bp. Józefa Gawlinę. W momencie podniesienia rozpoczął się ostrzał artyleryjski poprzedzający ostateczny szturm na klasztor. „Jak dzieci w roku 2100 uczyły się będą historii, to z całej II wojny światowej zostaną tylko Monte Cassino i Powstanie Warszawskie” – mówił. W kolejnych miesiącach budował i rozwijał życie intelektualne oraz religijne 2. Korpusu. Opublikował kilkanaście pozycji wydawniczych skierowanych do polskich żołnierzy. Organizował cmentarze wojenne pod Monte Cassino i pod Loreto. Na tym drugim spoczął jego brat poległy pod Ankoną.
Po wojnie zdecydował się pozostać na emigracji. „Przede wszystkim nie chciałem żyć w kraju rządzonym przez komunistów” – wyjaśniał. Dodawał również, że za swoje zadanie uznał uświadamianie elitom intelektualnym Zachodu, jak wielkim zagrożeniem dla cywilizacji jest ideologia komunistyczna. W 1956 r. jako ekspert brał udział w procesie delegalizacyjnym Komunistycznej Partii Niemiec. Już w roku 1946 powrócił na uniwersytet we Fryburgu. Dwa lata później został mianowany profesorem i otrzymał Katedrę Historii Filozofii Nowożytnej i Współczesnej. W 1950 r. został wybrany na dziekana tamtejszego wydziału filozofii, a w latach 1964–1966 był rektorem Uniwersytetu Fryburskiego.
Dzięki swojej pozycji naukowej ks. Bocheński wydawał czasopismo „Studies In Soviet Thought” („Studia nad myślą sowiecką”) oraz serię wydawniczą „Sovietica”. Jego pozycję naukową wzmacniała znajomość wielu języków: francuskiego, angielskiego, włoskiego, niemieckiego, greckiego i rosyjskiego. Był zapraszany na wiele uczelni w Europie i obu Amerykach. Otrzymał trzy tytuły doktora honoris causa uniwersytetów w Buenos Aires, Mailand i Notre Dame. W wieku niemal siedemdziesięciu lat uzyskał licencję pilota. 3 maja 1987 r. został odznaczony przez prezydenta RP Kazimierza Sabbata Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Do Polski przyjeżdżał od roku 1987. Odwiedził warszawski klasztor dominikanów, który opuścił we wrześniu 1939 r. Otrzymał tytuły doktora honoris causa Akademii Teologii Katolickiej (dziś UKSW) i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po roku 1989 bardzo negatywnie oceniał przemiany polityczne i społeczne zachodzące w Polsce, szczególnie zaniechanie głębokiej dekomunizacji i rozliczenia systemu komunistycznego. „Z komunistycznego paskudztwa trzeba Polskę oczyścić. Ale głównym zadaniem jest wychowanie dla narodu nowej młodzieży” – zaznaczał w jednym z ostatnich wywiadów.
Jak zauważają komentatorzy twórczości o. Bocheńskiego, wczesne zainteresowanie logiką wpłynęło na charakter jego myśli w innych dziedzinach filozofii. Przed 1939 r. polska szkoła logiki była znana na całym świecie, a to przekładało się m.in. na zainteresowanie historią tej dziedziny. Ojciec Bocheński pasjonował się logiką średniowieczną, głównie w myśli św. Tomasza z Akwinu, który do końca życia pozostał dla niego wzorem uczonego. Metody stosowane w logice starał się zaangażować do analizy najróżniejszych dziedzin życia – historii, religii, a nawet zarządzania organizacjami. Logikę i tomizm wykorzystywał również do krytycznego spoglądania na język wiary. „Faktem jest, że do Boga nie można stosować słów, których używamy w języku świeckim... Problem istnieje od czasów św. Tomasza: z jednej strony mamy bełkot, a z drugiej antropomorfizmy, przypisywanie Bogu relacji fizjologicznych” – tłumaczył.
Szczególnie krytycznie patrzył na humanizm pozbawiony odniesień do Boga jako źródła zasad moralnych. „Jest też gadanie humanistów o moralnej doskonałości człowieka. Uważam to za skandaliczne. Nie ma tak podłego bydlęcia jak człowiek. Stale morduje jednostki własnego gatunku, jest okrutny. Poza tym humanizm wydaje się podejrzany, bo to tak przyjemnie uważać się za coś znakomitego! Myślę, że gdyby krokodyle mogły filozofować, na pewno stworzyłyby krokodylizm” – podkreślał. Konsekwencją przyjęcia tego punktu widzenia było podkreślanie przez o. Bocheńskiego wagi wiary i modlitwy. „Powinno się wielbić Boga, to jest pierwszy obowiązek wierzącego. Wszystko inne jest wtórne w stosunku do tego obowiązku” – pisał w pracy „Między logiką a wiarą”.
Część jego publikacji nie była przeznaczona wyłącznie dla stosunkowo wąskiego kręgu filozofów, logików i pasjonatów tych dziedzin wiedzy. W 1987 r. wydał „Sto zabobonów. Krótki filozoficzny słownik zabobonów”. Krytykował w nim nie tylko niektóre nurty filozofii, takie jak marksizm czy anarchizm, lecz i wróżbiarstwo, astrologię i numerologię. Pojęcie zabobonu często pojawia się w jego twórczości. Za jego najgroźniejszy przykład uznawał marksizm – specyficzną „namiastkę wiary”, zabobon oświecenia, sumę innych przesądów, takich jak antropocentryzm i progresywizm. W tym kontekście komunistów określał jako „zgniłków” – produkt negatywnych procesów „gnicia” nowoczesnych społeczeństw i alienacji. „Rozkład społeczny zaczyna się od rozpadu religii, później przychodzi rozkład moralności, dalej rozkład teoretyczny, sceptycyzm i wreszcie rozkład prawa, chaos. […] Człowiek wyobcowany ze społeczeństwa nie ma zasad moralnych, nie ma zasad religijnych i jest nieszczęśliwy” – powiedział w wywiadzie z 1991 r.
Na łamach paryskiej „Kultury” rozważał pojęcie narodu oraz specyfikę rozumienia tego pojęcia w polskiej kulturze. W wielu wypowiedziach podkreślał wyjątkowość polskiej kultury, która jedyna w dziejach nowożytnej Europy zapobiegła konfliktom religijnym. Pełnił też funkcję doradcy kilku rządów. Był zapraszany na zjazdy ekonomistów i specjalistów od zarządzania, gdzie wypowiadał się na temat najlepszych sposobów prowadzenia przedsiębiorstw.
W październiku 2019 r. Senat RP przyjął uchwałę ustanawiającą 2020 r. Rokiem Ojca Józefa Marii Bocheńskiego. Głosi ona, że o. Bocheński „całe życie bronił prawd wiary, praw logiki oraz wspierał Polaków walczących o wolność”. „Senat Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia rok 2020 Rokiem Ojca Józefa Marii Bocheńskiego, by w 25. rocznicę śmierci oddać hołd temu wybitnemu naukowcowi, kapłanowi i patriocie” – napisano.
Więcej do przeczytania – w serwisie historycznym Dzieje.pl