Polska dyplomacja odniosła spory sukces, przekonując naszych zachodnich partnerów, że kryzys na granicy polsko-białoruskiej to element operacji hybrydowej i atak na granice UE – uważa wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. „Zbudowaliśmy pełne poparcie dla sankcji wobec Białorusi. Udało nam się także doprowadzić do tego, że linie lotnicze dowożące Łukaszence migrantów zostały zablokowane” – powiedział Przydacz w programie „Dziennikarski poker” na antenie TV Republika.
Jak zaznaczył wiceminister nasze działania na arenie międzynarodowej sprawiły, że „napór migrantów jest dzisiaj mniejszy”. Nie oznacza to jednak końca problemów płynących zza naszej wschodniej granicy.
- Cele polityczne Łukaszenki i Putina są oczywiście inne niż nasze i oni dalej będą chcieli destabilizować sytuację na wschodniej flance – podkreślił gość Tomasza Sakiewicza. Jak podkreślił może o tym świadczyć „pogarszający się stan bezpieczeństwa w naszym regionie”.
Czytaj także: Szrot: Prezydent podpisał nowelizację ustawy o ochronie granicy państwowej
- To nie tylko sytuacja na naszej wschodniej granicy, ale również ruchy rosyjskich wojsk w pobliżu Ukrainy, gazowy szantaż wobec Mołdawii, czy rosnące ceny gazu, wynikające z decyzji politycznej Władimira Putina. Ryzyko eskalacji na wschodzie Europy pozostaje bardzo wysokie – zaznaczył wiceminister i dodał, że polska dyplomacja podejmuje rozliczne działania, by przewidzieć rozwój sytuacji i zapobiec negatywnym scenariuszom.
- Chcemy być mądrzy przed szkodą. Już dziś pracujemy nad doktryną odstraszania potencjalnych agresorów. Na tym etapie koncentrujemy się na działaniach dyplomatycznych. My, jako Polska, jesteśmy bezpieczni. Tym nie mniej zapewne będziemy testowani, na ile jesteśmy zdolni do obrony chociażby naszej granicy. To jak skutecznie Wojsko Polskie i Straż Graniczna bronią naszych granic, buduje naszą pozycję na arenie międzynarodowej – dodał Przydacz.