Glenn Jorgensen oraz wiele innych osób na całym świecie w ciągu ostatnich lat poddając w wątpliwość oficjalne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej, byli marginalizowani. Dotychczasowe polskie władze odnosiły się do nich lekceważąco twierdząc, że osoby sceptyczne uprawiają teorię spiskową – pisze duński tygodnik „Ingeniøren”.
Gazeta pisze, że nowy polski rząd umożliwił duńskiemu inżynierowi Glennowi Jorgensenowi udział w badaniu katastrofy smoleńskiej. Dodaje, że poświęcił on własną działalność zawodową i własne pieniądze, aby móc dojść do prawdy po tej tragedii.
Czy ta katastrofa była powodem błędu pilotów czy rosyjskim aktem przestępstwa? Na to pytanie ma odpowiedzieć nowa polska komisja – czytamy na łamach tygodnika „Ingeniøren”.
Pismo przypomina, że Glenn Jorgensen oraz wiele innych osób na całym świecie w ciągu ostatnich lat poddając w wątpliwość oficjalne wyjaśnienie katastrofy, byli marginalizowani, a dotychczasowe polskie władze odnosiły się do nich lekceważąco twierdząc, że osoby sceptyczne wobec oficjalnie podanych przyczyn katastrofy, uprawiają teorię spiskową.
Tygodnik wskazuje, że nie tylko naukowcy, ale także część społeczeństwa uważa, że był to w rzeczywistości atak Rosji. Pojawiają się głosy, że mógł być on przeprowadzony przy współpracy z ówczesnym premierem Polski, obecnym prezydentem UE Donaldem Tuskiem – czytamy.
Pierwsze posiedzenie nowej komisji odbędzie się na początku marca. Komisja jest traktowana podejrzliwie przez dawną stronę rządową, która narażona jest na oskarżenia. Twierdzi ona, że wnioski zostały napisane z góry, czemu w oczywisty sposób zaprzecza zarówno Wacław Berczyński, jak i Glenn Jorgensen – kwituje tygodnik.