Gościem redaktora Ryszarda Gromadzkiego w programie „W Punkt” na antenie Telewizji Republika był dr Kazimierz Szałata, filozof i etyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
W obliczu pandemii koronawirusa prowadzący zwrócił uwagę na zaskakująco wysoki procent zgonów pensjonariuszy domów starców w krajach europejskich.
- Władze niektórych krajów otwarcie przyznają, że mamy do czynienia z praktykami segregacyjnymi. Mówiąc zupełnie wprost, ze swego rodzaju oswajaniem eutanazji. Nie odnosi Pan wrażenia, że to właśnie dzieje się na naszych oczach przy okazji panującej epidemii?- pytał redaktor Ryszard Gromadzki.
– Trudno osądzać wszystkie poszczególne przypadki, choć generalnie faktycznie uczestniczymy w czymś, co rzeczywiście jest oswajaniem ze śmiercią. Kiedy słucham wiadomości, nie tylko naszych, ale i np. z Francji czy Włoch: „Dobre wieści: zmarło tylko 700 osób”, to jestem tą informacją przerażony i porażony- przyznał dr Kazimierz Szałata.
– Jeśli chodzi o tę lawinową umieralność w domach opieki, zwłaszcza na północy i wschodzie Francji, to na pewno mamy do czynienia z pewną nonszalancją. Wiadomo przecież, że w takich skupiskach ludzkich, do których każdy ma dostęp, jest większe ryzyko zakażenia, wymiany tego wirusa- wskazał rozmówca Telewizji Republika.
– Trudno powiedzieć, na pewno są jakieś zaniedbania, natomiast to, co jest ewidentne, to nieraz już spotkałem się z sytuacją w paryskich szpitalach, gdzie rzeczywiście wszystkie miejsca na OIOM’ie są zajęte, przyjeżdża 28-letni chłopak i mamy do czynienia z dramatyczną sytuacją. W tej chwili już przewozi się pacjentów np. na południowy zachód Francji, gdzie nie ma takiego obłożenia. Nie zazdroszczę jednak lekarzom, którzy są zmuszeni podejmować tak trudne decyzje-dodał.
– Dostrzegam tu inną rzecz. Ta, o której Pan wspomniał jest niesłychanie niepokojąca. To przyzwyczajanie się do cyfr sprawia, że śmierć staje się nam coraz bardziej obojętna. Mówimy o poszczególnych przypadkach, te statystyki nas porażają. Sam mam przyjaciela, który leży w Paryżu pod respiratorem, codziennie rozmawiam przez telefon z jego żoną. Myślę, że skupiamy się na jednej osobie, a tu są tysiące takich dramatów, gdzie siedmioro dzieci czeka na tatę, o tatę wszyscy drżą, bo nie wiadomo co będzie jutro- ocenił filozof.
– Póki co, na szczęście stan mojego przyjaciela jest stabilny, choć w sumie trudno powiedzieć, co znaczy „stabilny”, bo do szpitala zakaźnego nie ma przecież wstępu nawet rodzina, która może jedynie otrzymywać oficjalne komunikaty- podkreślił dr Szałata.
– Niemniej jednak, ta masowość choroby, masowość śmierci niejako całkowicie eliminuje rozumienie umierania jako przeżycia konkretnej jednostki i konkretnej rodziny- ocenił.
– Dzisiaj rozmawiałem z jednym z przyjaciół. Zastanawiamy się, dlaczego rodzina nie może wziąć udziału w pogrzebie. Księża mówią, że w parafii mają nieraz 40 trumien jednego dnia i gdyby dopuścić wszystkie rodziny, które są zresztą pod kwarantanną, mielibyśmy tłum. To przerasta wszystkich- mówił rozmówca redaktora Gromadzkiego.
– Pytanie, które mnie dręczy, to czy my jesteśmy w stanie wyciągnąć z tego jakąś lekcję, uświadomić sobie, że to jest znak czasów. Nie chcę co prawda tworzyć tutaj jakichś spiskowych teorii dziejów. W ubiegłym roku mieliśmy symboliczny pożar Katedry Notre Dame. Kiedy byłem w styczniu w Paryżu, zobaczyłem, że to nie jest to samo miasto, z tą spaloną katedrą otoczoną drutem kolczastym- przyznał.
– Weszliśmy w zupełnie nową epokę. W zeszłym roku mieliśmy pierwsze doświadczenie, a teraz mamy drugie doświadczenie Wielkiego Postu szczególnego i nikt nie mógł wyobrazić sobie, jak przejmujące są te obrazy, kiedy Ojciec Święty, sam jeden, celebruje modlitwę na pustym Placu Św. Piotra. Tego nikt nie mógł sobie wyobrazić, ale stało się to na naszych oczach- wskazał filozof.
– Myślę, że Pan Bóg daje nam dzisiaj taką ogromną lekcję, tylko czy my jesteśmy w stanie ją sobie uświadomić? W tym XXI wieku wydawało nam się przecież, że jesteśmy tacy wszechmocni. Zgłupieliśmy już zupełnie, ale powinniśmy zmądrzeć- ocenił.