Jedna lista opozycji na przyszłe wybory parlamentarne to marzenie Donalda Tuska. Lider Platformy Obywatelskiej mówił o tym niejednokrotnie, przekonując, że tylko w taki sposób można przezwyciężyć obecną partię rządzącą. Początkowo, zdawało się, że reszta ugrupowań, wchodzących w skład opozycji, popiera ten pomysł. Teraz jednak - jest zupełnie odwrotnie. Co powiedział na temat dwóch list szef PSL - Władysław Kosiniak-Kamysz?
Kosiniak-Kamysz, pytany w Radiu ZET, czy lider PO Donald Tusk zachowuje się jak hegemon i to nie ułatwia szefowi ludowców rozmów o jednej liście wyborczej opozycji, odparł: "trochę tak".
Dopytywany, czy Tusk jest dla niego konkurentem, szef ludowców powiedział, że tak, bo jest liderem innej formacji politycznej "i o te same głosy często konkurujemy". "Nie jest wrogiem, ale konkurencja między nami zawsze była w wyborach. Nawet jak tworzyliśmy później wspólny rząd. Więc, to jest naturalne, że się konkuruje, polityka to jest konkurencja wszechstronna", podkreślił Kosiniak-Kamysz.
"My od dawna, od wielu miesięcy mówimy o dwóch listach, bo dowody na to wskazują. Jedna lista przegrała do Parlamentu Europejskiego, jedna lista przegrała na Węgrzech. Nie da się pomieścić tak skrajnych emocji, jak na przykład Marka Biernackiego i Klaudii Jachiry na jednej liście", mówił szef PSL.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że "jedna lista na pewno jest lepsza od totalnego rozdrobnienia". "Jak pójdzie siedem list, to szanse na zwycięstwo PiS-u są dużo większe, niż jak będzie jedna lista", podkreślił. Ale - jak dodał - "oczywiście największe szanse na skuteczne rządzenie mają dwie listy". "Drugą opcją jest jedna lista, a rozdrobnienie to jest trzecie rozwiązanie. I tak bym to pozycjonował", podkreślił lider PSL.
Powtórzył, że nie jest zwolennikiem jednej listy opozycji na wybory. "Uważam, że to jest droga na skróty, która okazać się może drogą niepewnego sukcesu. Najlepsze są dwie listy. Dlatego my prowadzimy rozmowy, żeby budować centrowo-prawicową koalicję", zaznaczył Kosiniak-Kamysz.