Czy w ambasadzie Polski w Rzymie córkę bohaterskiego generała Andersa zastąpi syn sowieckiego sołdata, uczestnika „obławy augustowskiej”?
"Gazeta Wyborcza" zajęła się tematem czerwcowej fali wymiany ambasadorów RP. Jak nieoficjalnie ustalił dziennik, m. in. dotychczasową ambasador we Włoszech Annę Marię Anders ma zastąpić Ryszard Schnepf. Ta zmiana, jeśli do niej ostatecznie dojdzie, będzie miała ogromny wymiar symboliczny. Córkę gen. Władysława Andersa, który był legendarnym dowódcą 2 Korpusu w II wojny światowej, a wcześniej sowieckim więźniem, zastąpi na stanowisku syn... sowieckiego sołdata, który swoją karierę zaczynał w szynelu Armii Czerwonej, a który potem, już po wojnie, wspólnie z dawnymi "towarzyszami broni" uczestniczył w "obławie augustowskiej". Przypomnijmy tu, że tę zbrodniczą sowiecką akcję, w wyniku której śmierć lub wywózka na Sybir dotknęła tysiące Polek i Polaków, nie bez powodu nazywa się "małym Katyniem".
W polityce, a zwłaszcza w dyplomacji symbole mają wielkie znaczenie. Trudno sobie wyobrazić, by nie wiedział o tym dobrze tak długoletni wróg Sowietów, jak Radosław Sikorski, który nawet swoje miejsce zamieszkania w Chobielinie określił niegdyś jako "strefę zdekomunizowaną". Teraz Sikorski (ciągle "zdekomunizowany"?) forsuje bezprawne, bo nie uzgodnione z prezydentem RP, zmiany na stanowiskach szefów naszych ambasad. Wszystkie te zmiany, na czele ze szczególnie skandaliczną próbą usunięcia ambasadora Polski przy NATO, nie tylko odbijają się na prestiżu, ale przede wszystkim na bezpieczeństwie naszego kraju.
Zmiana we Włoszech ma jednak wymiar szczególny, jest faktycznie plunięciem w twarz najnowszej polskiej historii i tradycji. Plunięciem w twarz tym wszystkim Polakom, a byli to w ogromnej większości więźniowie sowieccy, których z "ojczyzny międzynarodowego proletariatu" wyprowadził, a więc faktycznie uratował od śmierci głodowej, ich współtowarzysz z gułagu - gen. Władysław Anders. Jeśli dodamy do tego inne znamienne posunięcie koalicji 13 grudnia dążącej do przywrócenia przywilejów emerytalnych dawnym komunistycznym ubekom i esbekom, to wszystko układa się w logiczną całość. Jaką? To ujawnił przed laty płk Mazguła, dawny "peerelowski oficer" , a obecnie gorący zwolennik Tuska, uznając stan wojenny za "kulturalne wydarzenie".
Tylko proszę później nie biadać, że "PiS zawłaszczył polski patriotyzm, tradycje i historię". A skoro już mowa o tej ostatniej, to przypomnijmy kilka podstawowych faktów z życia antenatów obecnej pani ambasador w Rzymie i jej ewentualnego następcy.
Władysław Anders urodził się 11 sierpnia 1892 w majątku Błonie. 6 września 1917 wstąpił do I Korpusu Polskiego, którym dowodził gen. Józef Dowbor-Muśnicki. Po kapitulacji korpusu Anders wrócił do kraju i wstąpił do Wojska Polskiego. Był szefem sztabu Armii Wielkopolskiej w powstaniu wielkopolskim. W wojnie polsko-bolszewickiej był dowódcą 15 pułku Ułanów Poznańskich. Został ranny podczas walk nad Berezyną. 13 października 1926 Prezydent RP Ignacy Mościcki mianował go dowódcą 2 Samodzielnej Brygady Kawalerii. Następnie był dowódcą Nowogródzkiej Brygady Kawalerii i jednocześnie dowódcą Garnizonu Baranowicze. W 1932 przewodził polskiej ekipie jeździeckiej, która podczas zawodów hippicznych o Puchar Narodów w Nicei zdobyła 4 pierwsze nagrody.
Podczas kampanii wrześniowej Anders początkowo dowodził Nowogródzką Brygadą Kawalerii w bitwie pod Mławą, a potem Grupą Operacyjną Kawalerii swojego imienia. Stoczył m. in. ciężkie walki przeciwko Niemcom w okolicach Mińska Mazowieckiego i Tomaszowa Lubelskiego. Wobec zaciskającego się pierścienia niemiecko-sowieckiego Anders wydał rozkaz rozformowania Grupy Kawalerii na mniejsze grupy, które miały przedostać się na Węgry. Przebijając się w jednej z takich grup, w nocy z 28 na 29 września, podczas walk z żołnierzami sowieckimi i partyzantami ukraińskimi w okolicach wsi Łastówki generał Anders został ranny i 29 września we wsi Jasionka Steciowa został wzięty do niewoli sowieckiej
Podczas 22-miesięcznego pobytu w więzieniu wielokrotnie go przesłuchiwano i bezskutecznie namawiano do wstąpienia do Armii Czerwonej.
4 sierpnia 1941 Anders został zwolniony z więzienia po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej i podpisaniu układu Sikorski-Majski. 10 sierpnia 1941 otrzymał nominację na stanowisko dowódcy Armii Polskiej w ZSRR i został awansowany do stopnia generała dywizji. Wobec postawy władz sowieckich, które zmniejszyły ilość racji żywnościowych dla Armii Polskiej niemal o dwie trzecie, Anders uważał, że należy szybko ewakuować żołnierzy polskich z ZSRR, co też się stało.
Stworzony przez Andersa 2 Korpus Polski, którego był dowódcą od 19 sierpnia 1943 uczestniczył w kampanii włoskiej – jego najważniejszymi starciami były bitwa o Monte Cassino i bitwa o Ankonę.
Anders był zdecydowanym przeciwnikiem ustaleń w Jałcie, które oddały Polskę w sferę wpływów sowieckich. Po zakończeniu II wojny światowej pozostał na emigracji, czynnie uczestnicząc w działaniach politycznych polskiego wychodźstwa. Prezydent RP Władysław Raczkiewicz mianował go Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych i Naczelnym Wodzem.
26 września 1946 marionetkowy "Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej" w Warszawie pozbawił Andersa obywatelstwa polskiego i stopnia generała.
Gen. Władysław Anders zmarł dokładnie w 26. rocznicę bitwy pod Monte Cassino oraz w 50. urodziny swojej żony. Zgodnie ze swoją wolą został pochowany wśród swoich żołnierzy na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino.
Gdy Anders gnił w sowieckim więzieniu, Maksymilian Sznepf (tak się wówczas pisał), ojciec Ryszarda, we wrześniu 1940 r. na własną prośbę został powołany do Armii Czerwonej.
Po kapitulacji III Rzeszy Maksymilian Sznepf , co podajemy za portalem Niezalezna.pl, brał udział „w likwidacji band w Białostockiem”, czyli w pacyfikacji ludności cywilnej, mordowaniu Żołnierzy Wyklętych i w Obławie Augustowskiej. Zatrzymano wtedy 7049 osób, z których po rewizji zwolniono 5115. Ci, którzy zaginęli, zostali zamordowani, a miejsce ich pochówku pozostaje nieznane.
„Kpt. Sznepf w okresie akcji wyborczej wykonywał obowiązki II Pom. Szefa Sztabu Okr. Wyb. Nr 4. Umiejętnie zorganizował zwiad na terenie Okręgu i sam osobiście ujął groźnego bandytę Młodzińskiego Stefana, z-cę d-cy bandy "Mieczysława" w obwodzie Baranowo pow. Przasnysz w dn. 31.12 1946 r., zdobywając kbk i amunicję. Brał czynny udział w przeprowadzanych akcjach zwalczania bandytyzmu faszystowskiego podziemia i w zupełności zasługuje na odznaczenie go Srebrnym Krzyżem Zasługi”, czytamy we „Wniosku Odznaczeniowym” z 6 lutego 1947 r.
Równie zasłużona w budowie "Ludowej Polski" była matka Ryszarda Schnepfa. W 1947 r. Alicja (jeszcze wówczas) Szczepaniak wstąpiła w szeregi Polskiej Partii Robotniczej, a rok później jej mąż został przeniesiony służbowo z Warszawy do Wrocławia na stanowisko starszego pomocnika szefa II Wydziału Sztabu Dolnośląskiego Okręgu Wojskowego. 12 lutego 1949 r. Alicja Sznepf złożyła podanie o przyjęcie jej do pracy w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu w charakterze referenta. Po powrocie do Warszawy została przyjęta do pracy do Departamentu V MBP. Szefową tego Departamentu była słynąca z sadyzmu Julia Brystygier nazywana „Krwawą Luną”.
W 1972 r. Alicja Sznepf napisała do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Wiesława Ociepki pismo dotyczące przyznania jej emerytury funkcjonariusza MSW. Zwróciła się też o wydanie zaświadczenia o „pracy i udziale w walce z bandami i reakcyjnym podziemiem jako pracownika operacyjnego WUBP we Wrocławiu i MBP”.
„Zwracam się z uprzejma prośbą o wydanie zaświadczenia o mojej pracy zawodowej potrzebnego mi do potwierdzenia mego udziału w utrwalaniu władzy ludowej w ZBoWiD. W organach BP pracowałam jako pracownik operacyjny (…), następnie przeniesiona służbowo do MBP. W okresie pracy we Wrocławiu brałam bezpośredni udział w szeregu likwidacji operacyjnych nielegalnego podziemia i nielegalnych organizacji, których niedobitki w ostatniej fazie działalności istniały na terenie b. Ziem Odzyskanych, tj. na terenie woj. wrocławskiego. W niebezpiecznych akcjach na polecenie szefa Urzędu i zastępcy mjr. Olko brałam udział jako jedyna kobieta”- czytamy w piśmie do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej we Wrocławiu (cytat za Niezalezna.pl)
Starania Alicji Sznepf o emeryturę specjalną za walkę z „reakcyjnym podziemiem” pozytywnie dla niej zakończyło pismo naczelnika wydziału Centralnego Archiwum MSW Ignacego Wolańskiego, który napisał m.in., że Alicja Sznepf brała udział w walkach z bandami i reakcyjnym podziemiem. Te „bandy” to głównie organizacje młodzieżowe zakładane przez uczniów i harcerzy na przełomie lat 40. i 50. na terenie Dolnego Śląska.
Z Maksymilianem Sznepfem był także spokrewniony Oswald Sznepf, którego krwawy dorobek jako sędziego wojskowego pierwszy ujawnił w 2002 r. prof. Krzysztof Szwagrzyk w kwartalniku „Znad Pisy”.
Oswald Sznepf, tak jak Maksymilian, pochodził z Drohobycza. W 1939 r. ukończył prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W kwietniu 1941 r. został zmobilizowany przez Armię Czerwoną i pracował jako księgowy przy budowie lotniska NKWD.
Oswald Sznepf rozpoczął karierę w komunistycznym sądownictwie wojskowym w sierpniu 1945 r., gdy został sekretarzem Wojskowego Sądu Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zaczął orzekać w kwietniu 1945 r. – najpierw jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Kielcach, a następnie jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
„W trakcie swojej ledwie czteroletniej pracy w sądownictwie wojskowym orzekł [Oswald Sznepf – red.] co najmniej 13 wyroków śmierci, z których znaczna część ferowana była w sprawach politycznych”, czytamy w artykule prof. Szwagrzyka. Z ustaleń naukowca wynika, że Oswald Sznepf skazał m.in. w 1947 r. w Kielcach na karę śmierci Jana Kozę, który został stracony w więzieniu w Radomiu; w 1948 r. w Rzeszowie na karę śmierci Władysława Szechtyńskiego i Kazimierza Sochańskiego za podjęcie próby obalenia przemocą ustroju (kary zamienione na dożywocie), w 1949 r. w Olsztynie na karę śmierci żołnierzy Pogotowia Akcji Zjednoczenia Wojskowego Szczepana Ostrowskiego ps. Lipka i Jerzego Karwowskiego ps. Newada.
Jak ujawniła Niezalezna.pl, nikt z rodziny Sznepfów nie został ukarany za walkę z uczestnikami podziemia niepodległościowego. Alicja Schnepf straciła rentę specjalną za walkę z Żołnierzami Wyklętymi dopiero w latach 90.
Czy obecny kandydat na ambasadora w Rzymie może odpowiadać za winy swoich najbliższych? Nie, choć nigdy specjalnie się od nich nie zdystansował, sugerując zarazem, że wszelkie uwagi pod adresem jego i jego rodziny mają podtekst antysemicki. „Fala antysemickich hejtów dotarła za ocean, budząc konsternację, a przede wszystkim skutecznie burząc z mozołem budowany przeze mnie wizerunek Polski tolerancyjnej, bez rasizmu i antysemityzmu (...). Dziś autorzy kampanii nawiązują do tamtych wzorców. Szczują, grożą, prowokują. Nie, nie boję się o siebie. Nauczyłem się żyć na krawędzi. Boję się jednak o swoje dzieci, którym ktoś zapewne też powie kiedyś: wynocha! Boję się o Polskę”, napisał na Facebooku Schnepf, gdy był, "za pierwszego Tuska", ambasadorem RP w USA, po opisaniu przez „Gazetę Polską” przeszłości swego ojca.
Schnepf nie krył nigdy wrogiego stosunku do patriotycznej prawicy i jej polityki. Od 31 października 2005 do 1 czerwca 2006 roku, gdy był sekretarzem stanu w kancelarii premiera Kazimierza Marcinkiewicza odpowiedzialnym za politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, odszedł z pracy w atmosferze skandalu: w maju 2006 r. powiedział „Rzeczpospolitej”, że „rząd chce zaproponować polski udział w budowie gazociągu Rosja–Niemcy” po dnie Bałtyku, co było niezgodne z planami ówczesnych władz i wywołało oficjalne dementi.
We wrześniu 2012 roku Schnepf został polskim ambasadorem w USA, a jego żona Dorota Wysocka-Schnepf korespondentką TVP w Waszyngtonie. Okres urzędowania Schnepfa spotkał się z krytyką m.in. środowisk polonijnych. Jak podało Radio Wnet (za „Nowym Dziennikiem”), nie zgodził się on na udostępnienie sal należących do ambasady na spotkanie świąteczne polskiej szkoły działającej przy ambasadzie, które tradycyjnie zawsze tam miało miejsce. Kilkanaście dni wcześniej w rezydencji ambasadora promowała swoje książki żona ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
"Wówczas ani ambasador, ani szef MSZ nie widzieli w tym niczego niestosownego”, zauważyło radio RMF, które jako pierwsze poinformowało o sprawie.
20 maja 2016 roku, a więc już za kolejnych rządów PiS, Schnepf, który był nadal ambasadorem w USA, przyjął w swojej rezydencji z okazji święta Konstytucji 3 maja skonfliktowanego z rządem Beaty Szydło prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego jako gościa honorowego. Rzepliński przebywał w Waszyngtonie na 19. Międzynarodowej Konferencji Sędziów, a następnie pojawił się na uroczystości w rezydencji ambasadora RPSchnepf wraz z żoną Dorotą Wysocką-Schnepf, byli razem z Lechem Wałęsą gośćmi honorowymi na balu polonijnym. Było to tuż po ujawnieniu przez IPN zawartości teczki TW „Bolka”, czyli Lecha Wałęsy.
"Urzędnik zachowuje się tak, jakby wypowiadał posłuszeństwo państwu polskiemu" – ocenił zachowanie Schnepfa prof. Andrzej Zybertowicz z kancelarii prezydenta w programie TVP INFO „Woronicza 17”, prowadzonym przez Michała Rachonia.
Czy syn sowieckiego sołdata zastąpi w Rzymie córkę polskiego generała - zadajmy na koniec jeszcze raz to pytanie. I niech nie będzie ono retoryczne!
Wymiana ambasadora RP w Rzymie z @Anna_M_Anders na Schnepfa to DOSŁOWNA ilustracja powiedzenia o drugim pokoleniu AK i drugim pokoleniu UB. https://t.co/N3Lhz6VlsQ
— John Bingham (@MrJohnBingham) June 3, 2024