Środa była dniem pełnym emocji nie tylko dla, zwłaszcza kilku, parlamentarzystów, ale i wyborców emocjonalnie nie oszczędziła. Los Bartłomieja Sienkiewicza był bezpieczny (choć i tu pojawił się dość ciekawy zwrot akcji w postaci nieplanowanego zapewne pokazania przez wszędobylską kamerę tajemniczej zawartości kieszeni pułkownika), los Grzegorza Brauna był przesądzony, niewiadomą było tylko, czy swój fotel wicemarszałka zachowa Krzysztof Bosak.
Bosak miał paść ofiarą odpowiedzialności zbiorowej wraz Braunem, o co wnioskowała lewica i co, jak się zdawało, poprzeć mogła większość sejmowa, a nawet Prawo i Sprawiedliwość. Właśnie taka informacja pojawiła się koło południa, wprowadzając sporą dezorientację wśród piszących na twitterze sympatyków PiS. W moim odczuciu udział Zjednoczonej Prawicy w tej lewicowej dintojrze byłby błędem, o czym zdążyłem powiedzieć w Telewizji Republika. Odzyskanie wpływu na polskie sprawy wymaga poszerzenia bazy zarówno wyborczej, jak i politycznej. Rosnące apetyty Unii, przy poddańczej postawie rządu, również stawiają przed nami nowe wyzwania. Obie te kwestie wymagają odzyskania tych wyborców, którzy zostali w domu, często uwiedzeni fałszywymi analogiami między PiS a PO, lub z tego samego powodu zdecydowali się poprzeć Konfederację a przynajmniej stworzenia płaszczyzny porozumienia w kluczowych dla zachowania państwowej integralności i suwerenności sprawach. Tymczasem głosowanie przeciw Bosakowi dałoby nowego paliwa temu gasnącemu, szkodliwemu mitowi. Zwolennicy takiego ruchu wskazywali, że konfederaci nie głosowali wcześniej za Elżbietą Witek, tyle, że nie do końca tak było. Okazuje się, że wiele osób zapamiętało napastliwe przemówienie Brauna (swoja drogą, wtedy przez kilkanaście minut pokochała wrocławskiego reżysera liberalna banieczka w mediach społecznościowych), ale już nie to, że z 18 posłów jego ugrupowania, dziesiątka, w tym oboje Bosakowie, głosowali za kandydatką PiS.
PiS nie głosował, Lewica osamotniona
Koniec dnia przyniósł dobrą wiadomość. PiS, zgodnie z tym, co proponowali najczęściej internauci co mi samemu wydawało się najlepsze, w ogóle nie wziął udziału w tym głosowaniu. Wniosek upadł i to w sposób dla autorów druzgocący, poza nimi nie poparł go prawie nikt. PiS nie stracił wizerunkowo wśród swoich dotychczasowych i potencjalnych wyborców, nie pakując się w nie swoje wojenki, Lewica natomiast poczuła się w koalicji bezsilna i osamotniona. Gdy nałożyć na to jeszcze pomysły na utrącenie przez rząd cenionych przez dużą część lewicowego elektoratu inwestycji, pojawia się kilka pęknięć – jeśli nie w samej koalicji, to w jej elektoracie i owszem. Są więc takie sytuacje, w których nie tylko nie trzeba, ale wręcz najlepiej jest nic nie robić. W sprawie Bosaka PiS szansę tę wykorzystał, unikając przy tym dodatkowo rysującego się na jej tle rozdarcia w klubie. Jeśli wraz z dużą grupą związanych z PiS internautów się do tego choć minimalnie przyczyniłem, tym bardziej cieszy mnie takie zakończenie sprawy.