Prowadzony przez Tomasza Lisa „Newsweek” publikuje w tym tygodniu rozmowę z Jurijem Felsztinskim. Ten rosyjski historyk wyjaśnia tygodnikowi, dlaczego za podsłuchami czołowych postaci III RP mogą stać Rosjanie. Jednak w publikacji pominięto jeden istotny wątek.
W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Newsweek” Felsztinski mówi, że „możliwe poważne konsekwencje polityczne tej afery wskazują, że Rosja mogła być zainteresowana w podłożeniu miny kompromitującej rząd Tuska”, a dla „rosyjskich służb zwykła wrzutka kompromitujących materiałów do mediów nie jest problemem”.
Narracja tego wywiadu idzie do końca tropem odpowiedzialności rosyjskich służb za podsłuchy.
Jednak historyk zwraca uwagę na jeszcze jedną możliwość. Sugeruje, że za taśmami, które trafiły do redakcji „Wprost”, mogą stać te polskie służby, które zainteresowane są zaostrzeniem kursu naszego rządu wobec działań Rosji na Ukrainie. „Nie jestem ekspertem w polityce wewnętrznej Polski, ale (…) obecny rząd stał się bardziej prorosyjski niż antyrosyjski” - twierdzi Felsztinski.
Fragment ten nie trafił do publikacji tygodnika Lisa. Jednak historyk umieścił go na swoim blogu, z racji tego, że całość wywiadu otrzymał do autoryzacji.
Chociaż narracja, zgodnie z którą za podsłuchami stoją Rosjanie, kompromituje ten rząd jeszcze bardziej, niż sama treść taśm, to paradoksalnie stanowi dla ekipy Tuska koło ratunkowe. Szef rządu wykorzystuje ten wątek, by stworzyć poczucie zagrożenia dla państwa. A w takiej sytuacji społeczeństwo w sposób naturalny konsoliduje się wokół władzy i rząd ma argument, by trwać.