Przedstawiony przez Ministerstwo Energii projekt dokumentu „Polityka Energetyczna Polski do roku 2040" (PEP2040) szuka odpowiedzi na najważniejsze wyzwania stojące przed polską energetyką w najbliższych dziesięcioleciach. PEP2040 ma też wyznaczać kierunki rozwoju sektora energii z uwzględnieniem zadań niezbędnych do realizacji w perspektywie krótkookresowej. Ten strategiczny dokument omówili eksperci biorący udział w Forum Energetyki „Gazety Polskiej”.
PEP2040 zakłada głęboką transformację sektora energetycznego i zmniejszenie zawartości węgla w miksie energetycznym z ponad 80 proc. obecnie do 60 proc. w 2030 r. i prawdopodobnie do 32 proc. w 2040 r., chociaż jak zaznaczył podczas debaty „Polityka Energetyczna Polski do roku 2040 – kierunek transformacja" Waldemar Łagoda, zastępca dyrektora Departamentu Elektroenergetyki i Ciepłownictwa Ministerstwa Energii, z ostatecznymi danymi resort wstrzymuje się do zakończenia konsultacji społecznych.
Jak przebudować rynek?
Łagoda zapewnił, że mimo ogromu uwag do PEP2040, których pojawiło się blisko 2 tys., dokument jeszcze w tym roku będzie przyjęty przez rząd. – Oprócz rozmów krajowych ciągle prowadzimy dialog z Brukselą w zakresie innego dokumentu – „Krajowego planu na rzecz energii i klimatu", którego opracowanie wynika z obowiązku nałożonego na państwa członkowskie UE. Ten dokument jeszcze bardziej uszczegółowi cele i polityki przedstawione w PEP2040 – poinformował zastępca dyrektora.
– W PEP2040 brak jest dokładnego planu odchodzenia od węgla – zauważyła dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii. – Moim zdaniem już za 10 lat udział węgla w miksie może być znacznie mniejszy, niż zakłada to ministerstwo. Stanie się tak, gdyż wyczerpują się zasoby węgla brunatnego w Bełchatowie. To 9 GW, które wypadnie z systemu. Do tego czasu nie powstanie elektrownia atomowa. To jest realny problem, jak wypełnić tę lukę, która w mojej opinii może pojawić się w 2028 r., a nie 2033 r., jak zakłada ministerstwo – wskazała. Maćkowiak-Pandera dodała, że trzeba zastanowić się, jak przebudować cały rynek, aby dostosować go do nowych technologii i odnawialnych źródeł energii (OZE). Zwróciła też uwagę na rosnący import energii do Polski. – Dzieje się tak, gdyż kilka krajów w regionie ma niższe ceny, to też pokazuje na potrzebę przebudowy systemu energetycznego oraz całego rynku – dodała prezes Forum Energii.
Dużo energii jest w polskim wietrze
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, zauważył, że Polska ma ogromny potencjał wiatrowy, dodatkowo obecnie panuje bardzo dobra atmosfera dla farm wiatrowych zarówno na morzu, jak i na lądzie. – Po przeprowadzonych przez rząd w zeszłym roku aukcjach już część projektów na lądzie jest realizowanych. Oceniam, że w tym roku ok. 400 MW nowych jednostek zostanie oddanych do użytku. Co więcej, procedowane prawodawstwo umożliwi w perspektywie kilku lat zainstalowanie kolejnych 2,5 GW mocy onhore – mówił Gajowiecki. Podkreślił, że rozwój lądowej energetyki wiatrowej pozytywnie wpływa na polskie przedsiębiorstwa. – W największym stopniu ze wszystkich technologii wywarzania energii wykorzystuje ona komponenty wyprodukowane lokalnie – podkreślił prezes PSEW. Dodał, że przewidziane w PEP2040 10 GW mocy zainstalowanej na Bałtyku jest planem ambitnym, ale w perspektywie kilkunastu lat całkowicie realnym przy spełnieniu kilku warunków jak wprowadzenie korzystnego prawodawstwa czy zapewnienie odpowiedniej infrastruktury dla inwestycji.
Modernizacja konwencjonalnej energetyki
Dyrektor Paweł Poneta z Grupy Tauron, przyznał, że spółka modernizuje swoje aktywa energii konwencjonalnej, tak aby były bardziej elastyczne. Ma to służy
szybkiej reakcji na potrzeby systemu energetycznego. Tauron, który dzisiaj 90 proc. energii elektrycznej produkuje z węgla, inwestuje również w OZE. W 2035 r. 65 proc. energii ma pochodzi
ze źródeł ekologicznych. – Już dziś na tym rynku jesteśmy dużym graczem – mamy hydroelektrownie, mamy też farmy wiatrowe. Ambitny cel, który sobie wyznaczyliśmy, jest oparty na konkretnych projektach, w tym także akwizycyjnych, w których już bierzemy udział – wskazał Poneta.
Kazimierz Więcek, członek zarządu PGE Nowa Energia, przypomniał o jeszcze jednym aspekcie polityki energetycznej kraju – elektromobilności. – Trend jest nieunikniony. Koncerny samochodowe będą wygaszać produkcję samochodów spalinowych. Za kilka lat samochody elektryczne zapełnią nasze ulice. Z pewnością poprawi się jakość powietrza w miastach. Jednak równolegle należy zapewniać infrastrukturę do ładowania e-aut – podkreślił Więcek. – Oczywiście trzeba to robić bardzo rozważnie, tak, aby liczba ładowarek rosła proporcjonalnie do zapotrzebowania na tę usługę – mówił przedstawiciel PGE Nowa Energia. Podkreślił również, że spółka rozwija sieć ładowarek w modelu czysto biznesowym. – Szybkie stacje ładowania prądem stałym o mocy do 50 kV planujemy budować w śródmieściach, przy głównych drogach krajowych oraz przy centrach handlowych – tam będą one wymagane. Natomiast mniejsze punkty ładowania mogą powstawać przez kilka godzin, spokojnie się ładując. Członek zarządu PGE Nowa Energia zapewnił, że w perspektywie kilku lat na elektromobilności będzie można zarobić. Podkreślił jednak, że rynek rośnie powoli, co wskazuje na konieczność wykreowania impulsów zachęcających do zakupu e-aut, które w jego opinii wziąć są za drogie dla przeciętnego klienta.
Atom ma plusy i minusy, ale ceny może obniżyć
Dr Karol Wawrzyniak z Narodowego Centrum Badań Jądrowych przypomniał, że energia z atomu ma wszelkie cechy pożądane w kontekście rozporządzeń unijnych jak zeroemisyjność czy niskie koszty zmienne wpływające na możliwość obniżania cen prądu. – Natomiast wydatki inwestycyjne są 4-krotnie większe niż przy blokach węglowych, do tego doświadczenia innych państw pokazują, że projekty elektrowni jądrowych są długotrwałe i na dodatek przeciągają się – mówił Wawrzyniak. Wskazał też na problem bezpieczeństwa. – Bloki atomowe są z reguły bardzo duże. Wypadnięcie jednego z systemu ciężko jest czymkolwiek zastąpić – podkreślił. Dodał, że w związku z przewidywanymi wzrostami cen emisji CO2 energia z węgla będzie coraz droższa, a to będzie powodowało konieczność importu energii. – Rynki stają się coraz bardziej liberalne i integrują się, co sprzyja wymianie międzynarodowej. W PEP2040 nie za bardzo uwzględnia się import – zauważył Wawrzyniak.
Waldemar Łagoda wytłumaczył, że w dokumencie rzeczywiście nie mówi się o imporcie ze względu na fundamentalne założenie, że Polska będzie samowystarczalna energetycznie. Przyznał jednocześnie, że w jakimś niewielkim stopniu Polska będzie importowała energię. – Ale tylko po to, aby minimalizować ceny. Po realizacji strategii nasz kraj wciąż będzie krajem bezpiecznym w zakresie wytwarzania energii – podsumował Łagoda.