Włodzimierz Czarzasty odnosząc się do ostatniej dymisji w rządzie Ewy Kopacz – ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka – powiedział, że w obozie rządowym panuje przeświadczenie: Nic nam nikt nie jest w stanie zrobić.
W "Kawie na ławie" Bogdana Rymanowskiego Czarzasty mówił o poczuciu bezkarności panującym w partii rządzącej. Wspominał polityków, którzy odchodzili w niesławie, a po jakimś czasie znów powracali tylko, że na inne stanowiska.
– W obozie rządowym jest przeświadczenie: nic nam nikt nie jest w stanie zrobić – ocenił. – Sienkiewicz jest szefem partyjnego think-tanku. Pawełek – pełnomocnikiem finansowym w kampanii PBK. Szejnfeld stracił funkcję sekretarza stanu po aferze hazardowej i jest europosłem. Protasiewiczowi nic się nie stało. Pitera, która musiała stworzyć rządowy program do walki z korupcją, została odwołana i jest europosłem – wymieniał polityk.
Na te praktyki Platformy Obywatelskiej zwrócił wczoraj uwagę na portalu wpolityce.pl Bronisław Wildstein, który przypomniał w jaki "wspaniały" sposób powrócił do rządu Cezary Grabarczyk. – Zapomnieliśmy już, że Grabarczyk w poprzednim rozdaniu był ministrem infrastruktury? Zapomnieliśmy, że nawet Tusk musiał odwołać go za stan rzeczy w podległym mu resorcie? Jasne, że zapomnieliśmy i dlatego premier Kopacz mogła powołać go na ministerstwo sprawiedliwości – napisał publicysta. – I tu pech. Znowu drobiazgi: sfałszowany egzamin i bezprawne posiadanie broni. Ale nie obawiajmy się. Towarzysza skrzywdzić nie damy. Ciekawe jakim ministrem będzie w kolejnej odsłonie? Obstawiałbym MSW – skwitował.