Czarnecki o reparacjach: Wściekła reakcja Niemców pokazuje, że walka dotyczy pamięci historycznej
- Przez lata obserwowaliśmy, jak Niemcy sprytnie robiąc filmy historyczne, ustawiali się w roli ofiar, a nie sprawców. Kwestia reparacji to pokazanie światu, jak było naprawdę. Wściekła reakcja Niemców pokazuje, że walka toczy się nie tylko o pieniądze, a o pamięć historyczną - powiedział w jubileuszowym, 200. odcinku "Politycznej kawy" Ryszard Czarnecki. Gośćmi Marcina Bąka byli także posłanka Agnieszka Ścigaj oraz publicysta Paweł Lisicki.
Jednym z tematów "Politycznej kawy" były reparacje wojenne i odszkodowania od Niemców dla naszego kraju.
- Przypomnę, że prezydent Kaczyński jako prezydent Warszawy kazał przygotować raport pod kierownictwem prof. Wojciecha Fałkowskiego, pokazujący straty Warszawy idące w miliardy. Mamy sytuację, gdy po 70 latach ofiary pracy przymusowej w Niemczech otrzymali od strony niemieckiej „pomoc finansową”, a Żydzi cały czas otrzymują pomoc finansową od Niemiec. Trzeba o reparacje występować, trzeba pokazywać odpowiedzialność Niemców za drugą wojnę światową – stwierdził Ryszard Czarnecki.
- Trzeba walczyć o naszą pozycję w niemieckiej pamięci historycznej, ale z drugiej strony – czy moment, w którym szef MON mówi o zagrożeniu ze strony Rosji, a Duma przygotowuje sankcje przeciw Polsce, jest najlepszy na występowanie z reparacjami. Ostre starcie z najmocniejszymi sąsiadami z punktu widzenia roztropności politycznej jest niepotrzebne – zauważył Paweł Lisicki.
- Przypominanie o faktach historycznych to nie jest tylko obudowanie niechęci. To pokazanie, gdzie jest źródło konfliktów i że musimy o tym pamiętać. Zaciemnianie obrazu może stwarzać zagrożenie, że uśpimy swoją czujność na wszystko. Budowanie relacji na świecie powinno być oparte na diagnozowaniu faktów – uznała Agnieszka Ścigaj. - Jeżeli będzie taka możliwość, to uważam, że rząd polski powinien się domagać reparacji – dodała.
O pewnej specyfice prowadzenia polityki historycznej wspomniał Paweł Lisicki.
- Trzeba rozróżnić między rodzajem pamięci prywatnej a polityką państwa. Można pojechać do Budapesztu, odwiedzić „dom terroru”, a potem pójść na Plac Wolności, gdzie stoi obelisk upamiętniający Armię Czerwoną. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia. Państwo musi prowadzić politykę na wielu płaszczyznach. Nie mam nic przeciwko reparacjom, ale chciałbym, żeby tym się zajęła jakaś fundacja, a politycy nieco mogliby się od tej kwestii odsunąć. To, że mówią o tym wszyscy, wydaje mi się, że jest elementem nie najlepiej prowadzonej polityki - uznał publicysta. - Niemcy do perfekcji opanowali sztukę hipokryzji. Politycy nie mają z krytyką Polski nic do czynienia. Dlaczego my musimy iść cały czas z otwartą przyłbicą? - dodał.
- Żeby reparacje były skuteczne, nagłośnione, miały wymiar promocyjno-propagandowy, to trzeba to robić na szczeblu rządowym i bez presji rządu niewiele się osiągnie. To powinno być postawione w agendzie bilateralnej polityki polsko-niemieckiej - odpowiedział Lisickiemu Czarnecki. - Od pewnego czasu politycy niemieccy już otwarcie krytykują Polskę – Heiko Maas, Martin Schulz. Przez lata obserwowaliśmy, jak Niemcy sprytnie robiąc filmy historyczne, ustawiali się w roli ofiar, a nie sprawców. Kwestia reparacji to pokazanie światu, jak było naprawdę. Wściekła reakcja Niemców pokazuje, że walka toczy się nie tylko o pieniądze, a o pamięć historyczną - dodał wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.