Jak w Brukseli odbierana jest wczorajsza debata w Parlamencie Europejskim? To główny temat, który Marcin Bąk poruszył w rozmowie z Ryszardem Czarnecki, wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego. – To kolejna, ósma debata w europarlamencie. Jeszcze nigdy w historii z taką intensywnością, z taką niechęcią graniczącą z nienawiścią debatowano na temat jednego kraju. Były debaty na temat Węgier Orbana, Włoch Berlusconiego, oba te kraje były ością w gardle liberalnych elit. Jednak ilość debat nad Polską to rekord – ocenia Ryszard Czarnecki.
Skąd ta zawziętość wobec Polski? – W Polsce lewica jest w odwrocie, nie ma jej nawet w parlamencie, to te elity boli. Wokół Polski gromadzą się kraje bałtyckie, v4, kraje bałkańskie, występujemy systematycznie jako pewna grupa, podmiot. Trudniej jest rozgrywać osobno te państwa, jak było to do tej pory, jak czyniła Bruksela, Berlin, czy Paryż. Nasze kraje maja poczucie, że w jedności siła, że nie damy się podzielić. Nie jest to niektórym państwom w smak. To również kontekst ekonomiczny, stajemy się krajem z dobrym rozwojem ekonomicznych i za kilkanaście lat będziemy konkurentem dla państw zachodnich. Ta i poprzednie debaty to koła ratunkowe rzucane totalnej opozycji przez środowiska lewicowe i liberalne totalnej opozycji, która straszliwie przegrywa w sondażach, traci poparci. To internacjonalistyczna pomoc dla tej przegranej opozycji – odpowiada Ryszard Czarnecki.
"Słowa Guya Verhofstadta zasługują na proces"
Ważną rolę we wczorajszej rezolucji odgrywa Marsz Niepodległości. – Zwracam uwagę, że pierwsze publikacje wskazujące na rasistowski charakter zaczęły się ukazywać się w przeddzień marszu. Ostatnio w Niemczech była manifestacja prawdziwych neonazistów, oni maszerowali pod hasłem „niczego nie żałuję”. To nie było tematem debaty w Parlamencie Europejskim, przemilczano to. Niemieccy neonaziści spalili część pozostałości po obozie koncentracyjnym, to również nie było przedmiotem dyskusji. Mamy do czynienia z olbrzymią, kilkadziesiąt razy większą skala przestępstw na tle rasowych we Francji, Niemczech, krajach Beneluksu. Mamy do czynienia z brutalną, brunatną falą w Europie Zachodniej, a to Polsce wypomina się takie ciągotki, co jest bzdurą. Guy Verhofstadt potrafił przyjechać do Polski, gdy był premierem Belgii i spotykać się z wybranymi przez siebie środowiskami politycznymi, a nie z premierem polskiego rządu. Jego słowa o marszu neonazistów zasługują na procesy sądowe i ukaranie go przez Parlament Europejski. Za dużo mniej ostre sformułowania inni posłowie byli karani – dodaje nasz rozmówca.
Czy Polsce grożą więc sankcje? – Jeśli chodzi o sankcje sensu stricte, o których mówią przedstawiciele Komisji Europejskiej, czy reprezentanci zielonych, liberalnych i komunistycznych środowisk to trzeba mieć przewagę 2/3 w Parlamencie Europejskim. Do uruchomienia 7 punktu potrzeba poparcia 22 z 28 państw Unii Europejskiej. Żeby sankcje zostały zatwierdzone, żeby uzyskały stan unijny trzeba jednogłośnej decyzji Rady Unii Europejskiej, a na to nie ma szans – uspokaja wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.