Nowy, „wiarygodny świadek” mediów sprzyjających totalnej opozycji – biznesmen Marek Falenta ma bardzo pokaźną kartotekę kryminalną: jest skazanym, oskarżonym i podejrzanym. W ostatnim czasie znów zrobiło się o nim głośno za sprawą listów, które wysłał do najważniejszych osób w państwie. Opisywał w nich sytuacje, które nigdy nie miały miejsca, co łatwo sprawdzić, a mimo to część mediów podjęła wyreżyserowaną przez Falentę grę. Oto najnowsza odsłona „Końca Systemu”!
Marek Falenta po raz pierwszy został prawomocnie skazany w 2008 roku przez Sąd Rejonowy w Legnicy. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu w 2005 roku skierowała akt oskarżenia przeciwko Falencie, zarzucając mu dokonanie oszustwa na szkodę banku PKO SA oddział w Legnicy i wyłudzenia kwoty 20 000 złotych poprzez złożenie sfałszowanego zaświadczenia o zatrudnieniu. Marek Falenta powoływał się również na wpływy w tym banku, podejmując się załatwienia kredytu innej osobie w zamian za 10 procent jego wartości. Dostał wyrok w zawieszeniu.
Kilka spraw przeciwko Markowi Falencie, które zakończyły się aktem oskarżenia, nadal toczy się przed sądem. Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Fabrycznej rozpoznaje sprawę przeciwko Falencie, w której został oskarżony przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu. W 2007 roku nie złożył on wymaganej deklaracji PIT-23 o przychodzie osiągniętym z tytułu sprzedaży nieruchomości, przez co – zdaniem śledczych – uszczuplił należności publicznoprawne o kwotę ponad 8 mln zł. Sąd Rejonowy w Kraśniku prowadzi proces przeciwko Markowi Falencie po skierowaniu przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie w maju 2017 roku aktu oskarżenia przeciwko niemu i innym podejrzanym. Chodziło o wręczenie korzyści majątkowej w zamian za wydanie zaświadczeń przez biegłych lekarzy, które posłużyły do usprawiedliwienia niestawiennictwa w czynnościach, gdzie Falenta występował w charakterze podejrzanego przed Urzędem Kontroli Skarbowej oraz Prokuraturą Okręgową w Białymstoku. Zdaniem śledczych Falenta miał za pośrednictwem prywatnego detektywa Krzysztofa Sz. udzielić korzyści majątkowej w wysokości 500 zł biegłemu sądowemu lekarzowi Piotrowi Z., w zamian za wystawienie przez niego zwolnienia lekarskiego poświadczającego nieprawdę o jego stanie zdrowia. Potem przedłożył je w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku, by usprawiedliwić nieobecność na przesłuchaniu. Z dowodów zebranych przez prokuraturę.
Marek Falenta, który został skazany na karę bezwzględnego więzienia za aferę taśmową, miał 1 lutego br. stawić się w zakładzie karnym. Nakaz doprowadzenia go do aresztu śledczego trafi ł do jednego ze stołecznych komisariatów 6 lutego, jednak biznesmen zapadł się pod ziemię. 28 marca na wniosek policji sąd wydał Europejski Nakaz Aresztowania Marka Falenty. W poszukiwania biznesmena została zaangażowana specjalna policyjna grupa pościgowa, która namierzyła Falentę w Hiszpanii, gdzie został zatrzymany 5 kwietnia. Na początku czerwca przewieziono go do Polski i trafi ł do zakładu karnego, gdzie odbywa zasądzoną karę. Po tym jak polskie służby zdołały go znaleźć w Madrycie i doprowadzić do więzienia, przypomniał sobie, że afera taśmowa nie była wynikiem wojen w PO, ale „spiskiem polityków PiS-u”, co opisał w listach tej samej treści skierowanych do najważniejszych osób w państwie. Jeden z listów trafi ł do akt sądowych, a w wyniku tego do dziennikarzy.
W drugiej części programu red. Dorota Kania rozmawiała z ministrem Markiem Suskim.
– Kiedy zaczął oskarżać polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym momencie zaczął być wiarygodny dla przeciwników. Kiedy oni rządzili to ich służby siła wydzierali nagrania z tygodnika „Wprost” - wtedy był oszustem, osobą niewiarygodną, współpracującą z obcym wywiadem… Dziś jest bohaterem – rozpoczął minister Suski.
– Z tych nagrań, które opublikowano, wychylał się obraz zdegenerowanej władzy, która wie o przekrętach, oszustwach. To pokazywało obraz upadku państwa pod rządami Platformy Obywatelskiej. Kiedy CBOŚ zaczął się zajmować aferą Amber Gold, szybko to im odebrano. Jedne służby próbowały zamieść pewne brudy pod dywan, inne to zwalczały. Była próba odwoływania niektórych szefów służb… Nie znamy szczegółów tych spraw. Być może Falenta był jednym z elementów wojny wewnętrznej. Teraz próbuje się go wykorzystać do wojny z Prawem i Sprawiedliwością – mówił dalej.
Dalsza gra taśmami czy próba uzyskania ułaskawienia?
– Poszedł siedzieć i nadal nic nie wypłynęło. Na tych nagraniach ujawniono wiele dziwnych informacji. Taśmy pokazały perfidię poprzedniego obozu rządzącego. Podpalenie budki, oskarżenie niewinnych ludzi… Ci ludzie byli zdolni do wszystkiego – tłumaczył polityk.
– Dziś mamy zgoła odmienną sytuację. Służby działają w interesie Polski. Jeśli Falenta opowiada jakieś rzeczy… Może liczył na to, że gdyby Koalicja totalna wygrała wybory, to za zasługi oskarżania Prawa i Sprawiedliwości zostałby ułaskawiony. Trudno mi powiedzieć na co liczył – podkreślił.
Mała afera podsłuchowa
– To bardzo ciekawe, jednak uważam, że on (Falenta -red.) nie mówi całej prawdy. Nie słyszeliśmy żeby mówił, kto mu pomagał. Zainstalowanie takiej aparatury w restauracji, w iluś miejscach, nie jest banalnie proste. Nie wiem czy jest specem od podsłuchów – podsumował gość red. Doroty Kani.