Andrzej Duda nie wszedł jeszcze w rolę prezydenta i nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie wszystko, co można powiedzieć prywatnie, można także powiedzieć publicznie – mówił o wczorajszej wypowiedzi prezydenta Marcin Celiński.
Chciałbym, żebyście Państwo mogli do Polski wrócić, jestem przekonany, że wielu z Państwa myśli o tym cały czas, marzy o tym. Ale powiedziałem, że nie śmiem apelować o powrót, ponieważ nie wyjechaliście, dlatego że chcieliście opuścić swoją ojczyznę. Wyjechaliście dlatego, że nie mieliście w naszym kraju, w Polsce, warunków do tego, żeby się rozwijać, żeby znaleźć pracę – mówił prezydent podczas spotkania z Polonią w Ambasadzie RP w Londynie. Słowa te odbiły się szerokim echem w mediach. Odniosła się do nich premier Ewa Kopacz, która drwiąc stwierdziła, że prezydent na pewno wróci, bo ma tu dobrą pracę. Komentowali je także na antenie TV Republika publicyści.
Piotr Gabryel z Tygodnika "Do Rzeczy" w Politycznym Podsumowaniu Dnia stwierdził, że o ile w rozmowie z prezydentem innego kraju, nie wypada krytycznie wypowiadać się o własnym kraju, o tyle w rozmowie z rodakami, prezydent miał prawo powiedzieć, co myśli. – Tym bardziej, że to nie były słowa jakiejś straszliwej krytyki, tylko smutna konstatacja, że nie ma odwali wzywać ich do powrotu. Gdyby ją miał, przyjechaliby do kraju w którym trudno znaleźć prace i trudno myśleć o swojej dobrej przyszłości – tłumaczył Gabryel. Publicysta podkreślił, że jest zwolennikiem zachowania balansu pomiędzy zachowaniem zdrowego rozsądku (aby nie przeinaczać faktów) i myślenia o dobru firmy, którą w tym przypadku jest państwo polskie. – Dla Polski byłoby dobrze, gdyby słowa padające zarówno w kraju, jak i poza jego granicami nie traciły przesadą. W tym przypadku nie odnoszę takiego wrażenia – ocenił.
Zdecydowanie krytycznie o słowach zarówno prezydenta Dudy, jak i słowach premier Kopacz, która ja komentowała, wypowiedział się Marcin Celiński z Liberte. – Mamy zderzenie dwóch niesmaczności – stwierdził. Publicysta stwierdził, że Andrzej Duda nie wszedł jeszcze w rolę prezydenta i nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie wszystko, co można powiedzieć prywatnie, można także powiedzieć publicznie. – To była taka wypowiedz "u szwagra na imieninach" – ocenił. Celińnski stwierdził, że równie niesmaczna była wypowiedź Ewy Kopacz.