W poniedziałek odbyły się dwie nadzwyczajne sesje stołecznej rady miasta. Jedna dotycząca ustawy metropolitalnej, druga ws. afery reprywatyzacyjnej, którą zwołano na wniosek radnych Prawa i Sprawiedliwości. Niestety, zabrakło na niej Hanny Gronkiewicz-Waltz, która wybrała się na urlop. Pojawili się za to tzw. kodziarze z Mateuszem Kijowskim na czele, którzy – zajmując większośc miejsc na widowni – utrudnili udział w posiedzeniu poszkodowanym warszawiakom.
Oskar Hejka z PiS zasugerował nawet, że prezydent uciekła z Polski, bo obawia się, że spotka ją odpowiedzialność karna w związku z reprywatyzacyjnym skandalem. Byli za to inni – kodziarze, zwolennicy PO, miejscy urzędnicy, Andrzej Hadacz. Dla poszkodowanych machlojkami przy reprywatyzacji warszawiaków miejsca właściwie zabrakło.
Szczegółowo opisała to jedna z uczestniczek sesji:
Dzisiaj PO i KOD we współpracy z biurem Rady Warszawy i przy aktywnym udziale wielu pracowników różnych jednostek warszawskiego urzędu dokonali skutecznego zamachu na mieszkańców Warszawy i organizacje społeczne, na ludzi, którzy chcieli uczestniczyć w sesji poświęconej stołecznej aferze reprywatyzacyjnej, tj. zablokowali im wejście na salę obrad i opóźnili rozpoczęcie tej sesji.
Przyszłam na godzinę 12.00, na sesję o ustawie warszawskiej. Wejścia na widownię nie kontrolował pracownik ochrony, jak to miało miejsce dotychczas, lecz urzędnik z biura rady. Zdziwiło mnie to, gdy oczekiwałam pod drzwiami, aż zwolni się miejsce na widowni, abym mogła wejść na salę rady (ustalono limit 110 miejsc). Nie wpuszczał mnie, choć wychodziły kolejne osoby, ale wreszcie nie miał argumentu i weszłam, jako pierwsza z wydłużającej się kolejki oczekujących.
Na widowni kazano mi zająć wskazane miejsce. Okazało się, że siedzę wśród zwolenników PO i KOD, dwa rzędy za koczkiem Kijowskiego. Wiele z siedzących tu osób miało na szyi identyfikatory warszawskich urzędów! Całym tym gronem zawiadywał jegomość z takimże identyfikatorem i w kooperacji z urzędnikiem biura rady, który kontrolował ruch z widowni i na widownię.
Po zakończeniu tej sesji (dotyczącej ustawy metropolitalnej – przyp. red.), przedłużonej o ponad godzinę, padło hasło PO/KOD: „zostajemy na sali, kto nie musi wyjść, niech siedzi”. W tym czasie do wejścia dobijali się mieszkańcy Warszawy, pokrzywdzeni reprywatyzacją lokatorzy, a także ludzie z organizacji społecznych (…). Wpuszczona zaledwie kilka osób. (…) W sumie około 20 osób zdołało wejść, na miejsca zwolnione przez akcję PO/KOD/urząd miasta. Na 110 miejsc na widowni!
Tak właśnie PO i KOD traktują ludzi walczących z warszawską aferą!