Boss mafii pruszkowskiej, "kasjer lewicy", polityk związany z aferą starachowicką. Kontrowersyjne ułaskawienia prezydentów
Część opozycji i mediów podczas kampanii przed drugą turą wyborów prezydenckich próbuje grać tematem ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę mężczyzny, który odsiedział wyrok za molestowanie seksualne nieletniej wówczas córki.
Z ubiegającego się o reelekcję prezydenta próbuje się robić "obrońcę pedofilów", podczas gdy zarówno głowa państwa, jak i otoczenie Andrzeja Dudy, przekonują, że ułaskawienie dotyczyło wyłącznie skrócenia zakazu zbliżania się do ofiar, o co wnioskowała dorosła już córka mężczyzny.
Szczytem wszystkiego była okładka dziennika "Fakt". Głos w tej sprawie zabrał adwokat córki i partnerki ułaskawionego, zapowiadając wystąpienie przeciwko gazecie na drogę sądową. Jak argumentował prawnik, publikacja "Faktu" przysporzyła kobietom niewyobrażalnego bólu i cierpienia.
Jeżeli nawet nazwalibyśmy "kontrowersyjną" decyzję prezydenta o ułaskawieniu ojca, który odsiedział wyrok za molestowanie seksualne nieletniej wówczas córki, warto przypomnieć, kogo ułaskawiali poprzednicy prezydenta Andrzeja Dudy. A w pewnych przypadkach było naprawdę ciekawie.
Lata 90. były dla Polski dość niespokojnym czasem i to nie tylko ze względu na transformację ustrojową. Ten okres to również złote lata przestępczości zorganizowanej w naszym kraju. Pamiętamy wojnę dwóch najważniejszych grup: "Pruszkowa" i "Wołomina". Po ich upadku rosły w siłę nowe grupki, np. modlińska, nowodworska czy żoliborska.
Lech Wałęsa, prezydent RP w latach 1990-1995, zastosował prawo łaski wobec jednego z bossów mafii pruszkowskiej, Andrzeja Z. ps. Słowik. Chodzi o wyrok z 1987 r., z którego Slowik odsiedział niespełna trzy z sześciu lat. Otrzymał przepustkę, z której już nie wrócił. W 1993 r., ukrywając się, poprosił ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę o ułaskawienie.
– W czasie, gdy doszło do ułaskawienia Andrzeja Z., był słowiczkiem, a nie „Słowikiem", i dopiero przymierzał się do gangsterowania. Gdybym wiedział, że słowiczek wyleci na „Słowika", to bym go udusił w zarodku – tłumaczył swoją decyzję Wałęsa. Innym razem, w rozmowie z dziennikarką śledczą i kryminalną, Agnieszką Borowską przekonywał, że papiery mu podłożono, bo sam nie ułaskawiłby „Słowika”.
„Słowik” pisał później w swojej książce, że za swoje ułaskawienie wręczył urzędnikom kancelarii ówczesnego prezydenta łapówkę opiewającą na sumę 150 tys. dolarów.
– Skorzystałem na ludzkiej chciwości- twierdzi jeden z bossów „Pruszkowa”.
Ciekawa sytuacja związana z prawem łaski miała miejsce także podczas prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Prezydent Polski w latach 1995-2005 ma na koncie dwa dość kontrowersyjne ułaskawienia.
W roku 1999 Kwaśniewski zastosował prawo łaski wobec Petera Vogla, znanego wcześniej jako Piotr Filipczyński, skazanego w 1971 r. na 25 lat więzienia za morderstwo staruszki na tle rabunkowym. Dwa lata później wyrok skrócono do lat 15, a w 1979, podczas przerwy w odbywaniu kary, Vogel wyjechał do Szwajcarii. Ściganego listem gończym od 1987 r. przestępcę często widywano w Sejmie w latach 90. Vogel nazywany był „kasjerem lewicy”. W roku 1998 został aresztowany w Szwajcarii, gdzie miał odbyć resztę wyroku. Rok później minister Hanna Suchocka wszczęła wobec niego budzącą kontrowersję procedurę ułaskawieniową, a cała sprawa zakończyła się ułaskawieniem w trybie nadzwyczajnym przez prezydenta Kwaśniewskiego, który – jak przyznał – o czynach Filipczyńskiego dowiedział się dopiero po fakcie.
W ostatnim roku prezydentury Aleksander Kwaśniewski ułaskawił z kolei Zbigniewa Sobotkę, byłego wiceszefa MSWiA, związanego z tzw. aferą starachowicką. Afera wybuchła w roku 2003 i była związana z wyciekiem tajnych informacji z resortu do osób podejrzanych o kontakty przestępcze. Według nagrań z podsłuchu prowadzonego przez policję, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Andrzej Jagiełło, opierając się na informacjach od wiceministra Sobotki, zadzwonił do radnych swojej partii w Starachowicach i poinformował ich o planowanych aresztowaniach członków rozpracowywanej przez policję grupy przestępczej oraz samorządowców współpracujących z tą grupą. W styczniu 2005 r. kielecki Sąd Okręgowy skazał trzy osoby na kary pozbawienia wolności. Sąd uznał za winnych: Zbigniewa Sobotkę (3,5 roku pozbawienia wolności), Andrzeja Jagiełłę (1,5 r.. pozbawienia wolności) oraz Henryka Długosza (2 lata więzienia). Na wniosek Sobotki w listopadzie 2005 r. Aleksander Kwaśniewski wszczął wobec niego procedurę ułaskawienia. Sprzeciwiały się temu wszystkie partie polityczne poza SLD. Po zastosowaniu przez prezydenta aktu łaski, kara została skrócona do roku z warunkowym zawieszeniem na dwa lata.
Kolejni prezydenci: śp. Lech Kaczyński oraz Bronisław Komorowski, nie mają na swoim koncie tak głośnych i kontrowersyjnych ułaskawień. Jeżeli chodzi o prezydenta Lecha Kaczyńskiego (prezydentura w latach 2005-2010, zakończona śmiercią w katastrofie smoleńskiej z 10.04.2010 r.) do najważniejszych spraw należy zastosowanie aktu łaski wobec sprawców tzw. linczu we Włodowie.
W 2009 r. ówczesna głowa państwa ułaskawiła trzech braci- Mirosława, Tomasza i Krzysztofa Winków. W 2005 r. bracia zabili Józefa C., który terroryzował lokalną społeczność.
Bronisław Komorowski, sprawujący urząd prezydenta RP w latach 2010-2015, ułaskawiał takie osoby, jak złodziej, pijany rowerzysta, przemytnik narkotyków. Komorowski stosował akt łaski wobec osób skazanych za uchylanie się od służby wojskowej, nielegalny połów ryb czy wyrąb drzewa. Prezydent pozytywnie odpowiedział na wniosek mężczyzny skazanego za znęcanie się nad żoną, a argumentem przemawiającym „za” było to, że kobieta przebaczyła mężowi.
Ludzie, którzy dziś atakują prezydenta Andrzeja Dudę, zdają się chyba nie do końca o tym pamiętać.