Gościem Macieja Wolnego w „Republice na żywo” był Krzysztof Bosak, wiceprezes Ruchu Narodowego. Komentował m.in. wczorajsze obchody 60 rocznicy rewolucji węgierskiej 1956 w Budapeszcie i relacje polsko-węgierskie.
Odnosząc się do tego, że na zachodzie komunizm rzadko jest wspominany jako system totalitarny, Bosak powiedział, że: – Optyka państw zachodnich jest zupełnie inna [niż nasza – red.], dlatego wydaje mi się, że możemy mówić o pewnej wspólnocie doświadczeń narodów Europy Środkowo-Wschodniej, które są chyba uodpornione na współczesną infekcję nowoczesnymi formami komunizmu, marksizmu kulturowego itd., ze względu na to, że były podane opresji ZSRR.
Bosak przypomniał, że narody polski i węgierski łączy znacznie więcej niż tylko 1956 rok, bo nasza wspólna historia sięga daleko w przeszłość.
– Musimy zdawać sobie sprawę, że pewne gesty solidarności polskich polityków są po prostu użyteczne dla premiera Orbána. Byłem w tym roku w Krynicy, gdzie gościem był premier Orbán. Potem węgierskie media przedstawiły to w taki sposób, jakby Orbán był najważniejszym gościem forum w Krynicy – zauważał Bosak.
– Musimy wyciągać wnioski i nie tylko zdawać się na gesty wobec Węgier, ale oczekiwać jakiejś wzajemności, nie tylko na poziomie symbolicznym, ale na poziomie politycznym. Przyjaźń przyjaźnią, ale nie możemy zapominać, że i Węgrzy i Polacy mają swoje interesy – dodał wiceprezes Ruchu Narodowego.
Zdaniem Bosaka siła polsko-węgierska stała się już zauważalnym głosem w Europie: – To się stało przy okazji kontestacji unijnej polityki relokacji migrantów, wdrażanej trochę na życzenie Angeli Merkel przez Komisję Europejską. Jestem pewien, że gdyby nie sprzeciw państw Grupy Wyszehradzkiej, to to by przeszło, tak jak inne rzeczy wcześniej przechodziły.
Wiceprezes Ruchu Narodowego uważa, że perspektywa objęcia przez Orbána jakiegoś wysokiego stanowiska w UE po zakończeniu bycia premierem Węgier, byłaby „arcyciekawa”.