– Na pewno trzeba zrobić wszystko, aby zachować autentyczne mury. Być może konserwatorzy zabytków będą musieli się pożegnać z pewną ortodoksją – mówił architekt Czesław Bielecki, odnosząc się zniszczonej przez pożar katedry Notre Dame. Program "W Punkt" poprowadziła red. Katarzyna Gójska.
– Strażacy, badając to na pogorzelisku, mówili, że mury z piaskowca są przepalone. Polska ma ogromne doświadczenie. Nieprzypadkowo Stare Miasto jest pomnikiem UNESCO, jest dziedzictwem europejskim. To jeden z najważniejszych zabytków Europy. Skoro myśmy dokonali odbudowy Warszawy czy Gdańska po wojnie, będąc biednym społeczeństwem, Francuzi nie będą mieli problemów. Zapewne pojawią się techniczne zagwozdki – rozpoczął gość.
– Z punktu widzenia ochrony zabytków, pytanie jak to zrobić. Na pewno trzeba zrobić wszystko, aby zachować autentyczne mury. Być może konserwatorzy zabytków będą musieli się pożegnać z pewną ortodoksją – tłumaczył. Wskazał, że "więźba dachowa, dębowa konstrukcja, i tak nie była widoczna dla oczu turystów czy modlących się. Katedra ma strukturę zewnętrzną i wewnętrzną, które są niezależne". – Z całą pewnością da się ukryć solidną konstrukcję wewnątrz – zapewnił.
"Jest takie pojęcie w konserwacji zabytków – anastyloza"
– Rozbiera się elementy, numeruje je i składa z powrotem. To wielki spór, co w dziele sztuki jest elementem autentyzmu, którego nie można replikować, a co jest jego istotą. Możliwe, że odsłonią się teraz jakieś warstwy, tajemnice, których dotąd nie znaliśmy – mówił dalej. Podkreślił przy tym, że "wszystko jest zinwentaryzowane". – Budowa i odbudowa zabytku jest skomplikowana, ale wszystkie detale można odtworzyć – podkreślił.
– Chciałbym, aby władze w Polsce wiedziały, że na początku XXI w., jeżeli nie jest się imposibilistą, to można, mając zabezpieczony budżet, wielki projekt zrealizować w ciągu paru lat. Widzę dziś, że największy problem jest przy podejmowaniu decyzji przez polityków. W Polsce to głównie historycy, prawnicy, politolodzy… Brakuje organizacji – wytknął.
Ogólnoeuropejska zbiórka
– To są pozytywne emocje, ale myślę, że Francję na to stać. Gesty solidarności zapewne są celne w kontekście budowania partnerskich relacji – wskazał gość. Dodał też, że "Polacy nie powinni Francuzom nic wypominać. Wśród cnót ostrożności i odpowiedzialności, nie stoimy na górze rankingu".
– Czas jest pieniądzem polityki. Politycy muszą udowadniać, że są skuteczni. Obecna sytuacja dla Emmanuela Macrona to szczęście w nieszczęściu – wskazał. – Dla Francuzów to lekcja ostrożności. Teraz chcą odrobić lekcję po szkodzie – podsumował gość Telewizji Republika.