– Mam głębokie przekonanie, że upamiętnienie naszych bliskich nie jest kwestią rodzin. Ten lot nie był prywatną wycieczką, to był służbowy wyjazd w bardzo szlachetnym celu i gdzieś w głębi duszy czułam, że uhonorowanie tej delegacji to sprawa instytucji państwa i po ich stronie powinna być inicjatywa – powiedziała w programie "W Punkt" Barbara Stasiak, wdowa po śp. Władysławie Stasiaku.
Stasiak przyznała, że bardzo ucieszyła ją inicjatywa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, przed którym dziś odsłonięto tablicę upamiętniającą szefów Biura zmarłych tragicznie w katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. Jej zdaniem to początek działań upamiętniających osoby zmarłe w Smoleńsku. – Każda z tych osób miała jakiś dorobek. Ta działalność czeka na to, by pokazać ją światu. Myślę, że teraz zacznie się taki czas – stwierdziła.
"W sferze emocji 10 kwietnia cały czas trwa"
Wdowa po Władysławie Stasiaku przyznała także, że sześć lat to dla niej dużo, jednak w sferze emocji i tego, co "dzieje się w każdym z nas, to jest chwila, która cały czas trwa". Wspomniała także ostatni dzień spędzony wspólnie z mężem.
– Ostatni dzień, który wspominam to 9 kwietnia. To są moje urodziny. Wtedy mąż wrócił wcześniej z pracy, po 20, bo zwykle pracował dłużej. Bardzo wesoło spędziliśmy ten wieczór – powiedziała. – Teraz wiem, że to był ostatni pełny dzień normalnego życia, które było nasze. Ludzie mnie pytają, czy miałam złe przeczucia. Nie, mi się wydawało, że jeśli to lot w takim celu, to nie może się nic stać – dodała.
Według niej, 10 kwietnia to moment, od którego większość Polaków zaczęła inaczej liczyć czas. – Każdy z nas pamięta, co wtedy robił. Były plany, że i ja polecę z mężem do Smoleńska, ale później okazało się, że jest zbyt dużo chętnych osób, by lecieć i mój mąż uznał to za niestosowne, bym poleciała z nim – powiedziała. – Miałam wtedy do niego żal, a teraz usiłuję żyć, jak najlepiej mogę – przyznała.
"Praca dla Polski była dla mojego męża największą wartością"
Stasiak opisywała też, jaki był jej mąż. Jak zaznaczyła, największą wartością Władysława Stasiaka była praca dla Polski, a patriotyzm wyniósł z domu. Dodała, że nigdy też nie zabiegał o żadne stanowiska, a było to jedynie sposobem na osiągnięcie celu, jakim była praca na rzecz innych.
– Wiedziałam, że zawsze go będę wspierać. W momencie, gdy go poznałam, zobaczyłam człowieka, z którego biła siła, prawość, i zdecydowanie, a jednocześnie wrażliwość. On to harmonijnie łączył. Wiedziałam, że życie z kimś takim będzie życiem opartym na dyskusjach o ideach, sprawach publicznych i państwowych. Tak było i byłam z tego dumna. Do tej pory jestem dumna z mojego męża – wspominała.
CZYTAJ TAKŻE: