- WSI podlegały Bronisławowi Komorowskiemu jako ministrowi obrony narodowej. Komorowski widział te patologie, których dopuszczali się funkcjonariusze. Gdy był marszałkiem, jeden z oficerów zaproponował mu wykradzenie ściśle tajnego dokumentu. A Komorowski nikogo nie zawiadomił, praktycznie nie zareagował - mówił w Telewizji Republika Maciej Lew Mirski, b. członek komisji weryfikacyjnej WSI.
- Obserwuję zwrot w PO. Skoro partia ma nagle zamiar opowiedzieć się się za powołaniem sejmowej komisji śledczej ds. procesu likwidacji WSI, to znaczy, że istnieje ostra rywalizacja między Tuskiem i Komorowskim - ocenił Mirski. Jak wyjaśnił, podczas posiedzenia takiej komisji z ust Antoniego Macierewicza, głównego likwidatora WSI, padną bardzo niewygodne fakty dla prezydenta.
- Publikacja „Wprostu” na temat wycieku dokumentów stanowiących rzekomo podstawę do sporządzenia aneksu do raportu z likwidacji WSI miała uderzyć w Komorowskiego. Bo oto teraz zapanuje pogląd, że sprawą, jako aktualną, trzeba się zająć jak najszybciej, chociaż nie jest to pierwsza publikacja na temat związków obecnego prezydenta z WSI - powiedział Mirski.
Jego zdaniem, w „przepychankę” między „małym pałacem” a „dużym pałacem” zaangażowani są właśnie b. funkcjonariusze WSI i to oni są źródłem przecieku do „Wprostu”.