- Może trzeba wrócić do systemu sprzed 1998 r., kiedy nauczyciele byli wynagradzani jak urzędnicy państwowi z budżetu państwa. Zaproponowałam, żebyśmy zakończyli prace nad nowym systemem do wakacji - mówiła wicepremier Beata Szydło w wywiadzie dla sobotniego dziennika "Fakt".
Beata Szydło podkreśliła w rozmowie z gazetą, że w tym roku "nie ma możliwości zwiększenia środków na podwyżki" dla nauczycieli.
- Zresztą każda kolejna kwota włożona do tego systemu i tak niewiele załatwia. W ciągu dwóch lat dołożyliśmy prawie 6 mld zł. I nie przekłada się to na duże wzrosty płac nauczycieli, bo system jest zawikłany. Sami związkowcy na spotkaniach mówili, że trzeba rozmawiać o likwidacji dodatków, o włączeniu tych pieniędzy do pensji zasadniczej. To nie są łatwe decyzje. Pytanie, co z subwencją. Są takie głosy, że trzeba od niej odejść - mówiła w wywiadzie wicepremier.
- Może trzeba wrócić do systemu sprzed 1998 r., kiedy nauczyciele byli wynagradzani jak urzędnicy państwowi z budżetu państwa? - zastanawiała się wicepremier.
Zaznaczyła jednocześnie, że to jej przemyślenia, które "być może przełożą się na konkrety podczas dyskusji przy okrągłym stole".
- Na razie naszą propozycją jest ta, którą pokazaliśmy w trakcie negocjacji w Radzie Dialogu Społecznego, czyli zmiana wysokości pensum przekładająca się na wzrost wynagrodzeń - mówiła.
Beata Szydło przekazała także, że realizowane będą podwyżki, w sprawie których osiągnięte zostało porozumienie z "Solidarnością".
- Jeśli chodzi o kolejne propozycje, czekamy na efekty okrągłego stołu - dodała wicepremier.
Beata Szydło dodała, że rząd ma na razie plan, aby rozmowy dotyczące zmian w oświacie zakończyły się jak najszybciej.