Afera Amber Gold - jak działał parasol ochronny Tuska...
Wyciekły fragmenty stenogramów rozmów telefonicznych Marcina i Katarzyny P., którzy zarządzali spółką Amber Gold. – U mnie pracował Michał Tusk, syn premiera. I dopóki on pracował, to wydaje mi się, że nikt nas nie ruszył – mówił w jednej z rozmów Marcin P.
Do nagrań z udziałem szefa spółki Amber Gold dotarł serwis wPolityce.pl. Pochodzą one z końca lipca 2012 r. To wtedy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego założyła podsłuch Marcinowi i Katarzynie P. – ABW zarejestrowała blisko 100 godz. rozmów. Jednak ówcześnie służby nie dość, że założyły podsłuchy zbyt późno, to jeszcze nie podsłuchiwano wszystkich numerów, jakich używali Marcin i Katarzyna P. – powiedział na antenie Polskiego Radia Marek Pyza, autor tekstu. – Mimo to z rozmów jawi się nam obraz ludzi, którzy wszystkich dookoła, łącznie ze swoimi najbliższymi, okłamują – dodał.
W jednym z nagrań słychać rozmowę Marcina P. z Andrzejem K., prezesem parabanku Finroyal, w który zainwestowało Amber Gold. – Mamy poważny problem wewnętrzny w strukturze. Brakuje nam na wynagrodzenia. Nasi pracownicy się wystraszyli, że to jest koniec. I nie chcą przyjść do pracy. Jak pan wie, w moich liniach lotniczych OLT Express pracował syn premiera. I dopóki on pracował, to wydaje mi się, że nikt nas nie ruszył. Teraz może to się zmienić. Ogłosiłem upadłość OLT, za chwilę ogłaszam upadłość Amber Gold. Jestem przygotowany psychicznie na odsiadkę – przyznał Marcin P.
Witryna ujawniła również rozmowę Katarzyny P. z teściową. – Tutaj nic złego się nie wydarzyło i nic złego nie zrobiliśmy, tylko ktoś teraz na siłę chce nam wmówić, że coś poszło nie tak. Teraz najgorsze, co nas może spotkać, to jest afera w mediach. Że oddziały są zamykane. To jest gwóźdź do trumny – przekonywała Katarzyna P.
Żona szefa Amber Gold w rozmowie ze swoim bratem skarżyła się natomiast, że jej biznes jest niszczony przez państwo i Komisję Nadzoru Finansowego. – No słuchaj, co ja mam, Andrzej, zrobić? Pozajmowali nam wszystkie konta. Firma, która nam przekazywała pieniądze z płatności internetowych, kartą, najzwyczajniej w świecie po prostu nam nie przekazuje pieniędzy. Ludzie mi płacą za przeloty, a ja nie mam pieniędzy. Taki to jest, k..., kraj! – żaliła się Katarzyna P. Na jaw wyszły również rozmowy dotyczące zlecania korzystnych publikacji w mediach (m.in. w „Gazecie Wyborczej”) czy desperackich prób spieniężenia złota i wyprowadzenia pieniędzy ze spółki.