Gościem Ilony Januszewskiej w programie „Polska na dzień dobry” był dziś Adam Borowski, działacz opozycyjny w czasach PRL.
Adam Borowski mówił o metodach prześladowania, po jakie sięgali przedstawiciele władzy w latach 70 i 80.
–Prześladowanie działaczy niezależnych było inne niż w czasach stalinowskich, ale było na porządku dziennym. Zatrzymywanie na 48 godzin było wręcz nagminne. Polska podpisała w Helsinkach dokument OBWE (Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie – redakcja), bo potrzebowała kredytów, ale ten dokument nakładał na Polskę pewne zobowiązania – m.in., że nie będzie prześladowała opozycji. Więc od tego czasu działania władzy były trochę inne niż wcześniejsze. Były, ale bardziej ukryte lub poparte prawnie – np. tym, że można zatrzymać kogoś na 48 godzin. I zatrzymywano ich nagminnie, nadużywano tego prawo. Były podsłuchy i przed np. ważnymi spotkaniami czy uroczystościami, działaczy zatrzymywano na 48 godzin.
Działacz opozycyjny opowiedział również, jak – mimo utrudnień ze strony rządzących – rozchodziły się informacje na temat tego, co działo się na wybrzeżu.
– Ja w Warszawie dostarczałem książki i gazety niezależne i ludzie przychodzili do mnie i pytali, jak to wszystko się rozstrzygnie. Żyliśmy w napięciu, czekając, jak władza spacyfikuje lub podpisze porozumienie w Gdańsku. Słuchaliśmy radia "Wolna Europa", wydarzenia na wybrzeżu były tematem numer jeden.
– Oficjalna propaganda nam nie przeszkadzała, bo my ją po prostu lekceważyliśmy. Czerpaliśmy informacje z "Wolnej Europy", ale także i kurierzy jeździli i dostarczali informacje z Gdańska. W pewnym momencie łączność z wybrzeżem została zerwana i nie można się było dowiedzieć co się tam dzieje. Dlatego działali kurierzy i wiadomości rozchodziły się błyskawicznie.
Borowski skomentował też rolę Lecha Wałęsy w wydarzeniach sierpniowych.
– Pierwszy Zjazd był pierwszą prawdziwie demokratyczną reprezentacją polskiego społeczeństwa.
Lech Wałęsa byłby nikim, gdyby nie cale rzesze ludzi gotowych pójść do więzienia za ideę wolnej Polski. To nie za nim stały tłumy ludzi, stały one za ideą wolności. Rola jednostki jest istotna w historii, ale bez tych mas wierzących w ideę solidarności, Wałęsa i każdy z działaczy, tak samo i ja, byłby nikim. Za nami stali ludzie, którzy chcieli z nami pracować.
Działacz wspomniał również dumę i radość, jaka towarzyszyła wszystkim zaangażowanym w opozycję.
– Po 31 sierpnia znaleźliśmy się w trochę innej rzeczywistości, choć władza nie zamierzała dotrzymać zobowiązań gdańskich, utrudniała powstawanie nowych związków zawodowych, ale pojawił się nowy duch w społeczeństwie. Wszyscy nosili znaczek solidarności i wszyscy czuli jedność, uśmiechaliśmy się do osób, u których taki znaczek widzieliśmy. Był to symbol walki z komunizmem. Duch zwyciężył. Pokonaliśmy komunę.