UJAWNIAMY: Soros, Sienkiewicz i setki tysięcy w Meta Ads. Jak Fundacja Liberté rozkręca najdroższą kampanię II tury wyborów – i kto za to płaci?

W trzy doby przepalili prawie 200 tys. zł na facebookowe spoty, a ich „profrekwencyjne” kreacje biją rekordy zasięgu wśród wyborców. Za kulisami – George Soros, Atlas Network oraz cała kawalkada liberalnych fundacji zza Odry. Na krajowym podwórku: europoseł Bartłomiej Sienkiewicz, minister Adam Szłapka, korporacyjni sponsorzy i zaufani ludzie Donalda Tuska. Najnowszy raport Piotra Okulskiego z Obserwatorium Rozwoju Gospodarki i Demokracji pokazuje, że Fundacja Liberté to nie tylko błyskotliwy magazyn idei. To także świetnie naoliwiona maszyna polityczna, która bez cienia odpowiedzialności prowadzi równoległą kampanię pośrednio wspierającą Rafała Trzaskowskiego.
„Trzecia droga” finansowania: od Sorosa do Polskiej Rady Biznesu
Jak to możliwe, że niewielki think-tank z Łodzi dysponuje budżetem większym niż 91 proc. podobnych organizacji w kraju i stać go na dzienny wydatek 65 tys. zł w reklamach Meta? Odpowiedź kryje się w gęstej pajęczynie darczyńców. Na pierwszym planie figuruje Open Society Foundations George’a Sorosa – wieloletni partner Igrzysk Wolności, flagowego eventu Liberté. Dotacje OSF są uzupełniane przez Atlas Network, amerykańską sieć wolnorynkowych think-tanków, oraz German Connection pod szyldem Fundacji Friedricha Naumanna.
Ale prawdziwe złoto płynie z rodzimych firm – Polskiej Rady Biznesu (PRB) i Fundacji Wolności Gospodarczej. To właśnie PRB w 2023 r. sypnęła 750 tys. zł na kampanię „Atlas Plemion”, która miała „zachęcać młodych do głosowania”, a w praktyce mobilizowała elektorat KO przeciw PiS. Dziś, w gorącym maju 2025 r., możliwe, że to te same portfele są ponownie otwarte. Efekt? 42 tys. zł wyparowane z kont Liberté jednego dnia – dwa razy więcej niż oficjalne sztaby Trzaskowskiego i Nawrockiego razem wzięte.
Więcej o reklamach Fundacji Liberte: UJAWNIAMY: Tęczowa nawałnica – już 185 000 zł w 3 dni! 2 razy więcej niż oba sztaby kandydatów razem wzięte!
Co więcej, Fundacja utrzymuje się niemal wyłącznie z dotacji i sponsoringu. Raptem 320 634 złotych przychodu z działalności gospodarczej, a mimo to na koncie po 2023 roku zostaje 1,67 mln zł czystego zysku. Taka finansowa hossa w NGO-sie to rzadkość – i zdecydowany sygnał, że grantodawcy inwestują nie w abstrakcyjną edukację obywatelską, lecz w konkretny polityczny rezultat.

Sienkiewicz i spółka: osobiste węzły z salonem władzy
Pieniądze to jednak tylko połowa układanki. Druga to ludzie oraz ich przejścia między organizacjami a gabinetami. Raport Okulskiego obnaża kluczowy fakt: Leszek Jażdżewski, wiceprezes Fundacji, od 2019 r. współtworzy Stowarzyszenie „Wspólny Plan” ramię w ramię z Bartłomiejem Sienkiewiczem (Platforma Obywatelska) – Europosłem, do niedawna ministrem kultury po stronie koalicji rządzącej i jednym z najbliższych ludzi Tuska. W komisji rewizyjnej tej samej inicjatywy siedzi Agata Stremecka, szefowa FOR Leszka Balcerowicza.
Nieprzypadkowo to właśnie Jażdżewski wprowadzał Donalda Tuska na scenę 3 maja 2019 r., rozgrzewając publiczność antyklerykalnym monologiem o „świniach w błocie”. Odtąd medialny duet Jażdżewski–Tusk stał się symbolem liberalnej ofensywy – i to mimo panicznego dystansu, jaki PO musiała zachować wobec antykościelnych metafor.
Prezes Błażej Lenkowski gra bardziej zza kulis, lecz jego młodzieżowe CV mówi samo za siebie: wiceprzewodniczący Młodego Centrum (młodzieżówki dawnej Unii Wolności) i wieloletni kolega ówczesnego sekretarza generalnego Adama Szłapki, obecnego szefa Nowoczesnej. Tak buduje się miękkie zaplecze – wystarczy spojrzeć, jak wielu absolwentów Klubów Dyskusyjnych Liberté dziś zasiada w gabinetach posłów KO czy w Warszawskim Ratuszu.

Kampania w trybie stealth: tajne fanpage’e i negatywny przekaz
Pod płaszczykiem „apolitycznej” edukacji obywatelskiej Fundacja prowadzi kampanię, którą politolodzy nazwaliby bez ogródek black ops. Nowo utworzony, niemal anonimowy fanpage z niecałą setką polubień służy wyłącznie emisji sponsorowanych spotów. Całkowity koszt – ok. 200 tysięcy złotych w kilka dni.
Portal Telewizji Republika ujawnił wczoraj, że w szczytowym momencie – 22–24 maja – Liberté pompowało w reklamy 44–65 tys. zł na dobę, docierając nawet do pięciu milionów użytkowników. Na tym tle kosztowna kampania komitetu KO wygląda jak wersja light.
Gra na dwóch fortepianach: think-tank i quasi-sztab
Model działania Liberté przypomina podwójną księgowość polityczną. Z jednej strony fundacja kreuje się na prestiżowy think-tank, który na Igrzyska Wolności zwozi Yuvala Noaha Harariego, Frans de Waala i Swietłanę Cichanouską. Akademickie autorytety dostarczają błyszczącej etykietki kosmopolitycznego salonu.
Z drugiej strony, gdy tylko nadchodzi kampania, te same konta bankowe obsługują twardą agitację. W 2023 r. „Atlas Plemion” – zabawny, memiczny, ale ideowo jednoznaczny – pomógł podbić frekwencję młodych do rekordowych 68 proc., co było jednym z czynników, które przesądziły o klęsce PiS. Dziś powtarza się scenariusz: Liberté ma ponownie zmobilizować miejski, liberalny elektorat, tyle że stawką jest Pałac Prezydencki.
Ten dwufunkcyjny mechanizm działa jak wzmacniacz: „intelektualny splendor” przyciąga granty z Zachodu, a granty finansują polityczny marketing w kraju. Dzięki temu Fundacja płaci za reklamę więcej niż Trzaskowski, a nikt nie rozliczy jej z limitów kampanijnych, bo formalnie… kampanii nie prowadzi. To przecież „tylko” działania „profrekwencyjne”.

Alarm dla PKW – i dla wyborców
Raport Obserwatorium Rozwoju Gospodarki i Demokracji stawia więc sprawę jasno: Liberté wyrosło na najpotężniejsze pozapartyjne zaplecze obozu rządzącego. Z budżetem przekraczającym 8 mln zł rocznie, międzynarodową siecią darczyńców i pokojami hotelowymi pełnymi zachodnich konsultantów, fundacja ma narzędzia, by kształtować wynik wyborów poza jakąkolwiek kontrolą PKW.
Co więcej, osobiste koneksje z ludźmi władzy – od Sienkiewicza przez Szłapkę po stołeczny magistrat – pokazują, że w polskiej polityce powstaje nowy model „partii bez partii”. Nie trzeba rejestrować komitetu, zbierać podpisów ani składać sprawozdań finansowych. Wystarczy ustawić grant od Sorosa, dodać kilka milionów z różnych źródeł, uruchomić kreatywnych marketerów i podpisać wszystko hasłem „Demokracja w praktyce”.
A więc to wyborcy muszą sami zadać sobie pytanie, czy chcą, aby największy budżet w kampanii prezydenckiej miał nie komitet kandydata, ale fundacja zawieszona między Sorosem a polskimi milionerami.
W imię transparentności wypadałoby, aby Liberté – skoro już aspiruje do roli czwartego filaru demokracji – opublikowało pełny rejestr darczyńców, kwoty grantów oraz umowy sponsorskie. Tymczasem cisza. A facebookowa biblioteka reklam rośnie, podobnie jak zasięgi spotów „o prawach zwierząt” i „o tęczowej miłości”. Kto wie, czy 24 czerwca, gdy Polacy pójdą do urn, nie okaże się, że to właśnie bezkarne złote strzały Liberté przechyliły szalę.
Fundacja Liberté lubi mówić o „modernizacji liberalnej Polski”. Jednak opisana przez Obserwatorium struktura finansowo-personalna bardziej przypomina korporacyjne przejęcie sfery publicznej: zachodnie pieniądze, warszawskie kontakty i łódzka centrala, która potrafi wystrzelić 200 tys. zł w reklamy niczym z armatniej lufy. Demokracja – tak, ale demokracja na sterydach grantowych. A na pytanie „kto za to płaci?”, odpowiedź brzmi: Soros, Naumann, Atlas, PRB, FWG… i w gruncie rzeczy każdy z nas, bo cenę demokracji na dopingu zapłacimy w dniu wyborów.
Źródło: Analiza Portalu TV Republika, Obserwatorium Rozwoju Gospodarki i Demokracji
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze

Sąd Najwyższy demaskuje „giertychówki”. Odpowiedź do Giertycha: „Informator zmyśla albo został zmyślony”

Życie na czterech kołach – Kamperomaniak w „Ludziach Regionów”

Irańskie ambicje jądrowe pogrzebane? Izrael ogłasza sukces
