Pijana twarz władzy. Sejmowe popijawy i państwo na rauszu

Andrzej Szejna, wiceminister spraw zagranicznych, z dostępem do tajemnic NATO i EU Top Secret, miał też tajemnicę dużo mniej sekretną: alkohol. Wiedzieli wszyscy. Milczeli wszyscy. A jedna z posłanek Lewicy musiała w końcu kupić alkomat, żeby przed posiedzeniami dmuchać nie w mikrofon, tylko w ustnik.
Ale przypadek polityka Lewicy, to nie wyjątek – to reguła w rządzącej „koalicji 13 grudnia”, która od początku kadencji bardziej przypomina popijawę niż projekt na przyszłość Polski. Kierwiński bełkotał na Dniu Strażaka, Sienkiewicza trzeba było wyprowadzać z sali, Kopiec rzucał wulgaryzmami, a Protasiewicz uprawiał kabaret w mediach społecznościowych.
Andrzej Szejna w końcu przyznał się do problemu i wygłosił skruchę.
- Zmierzyłem się z problemem nadużywania alkoholu. Dzięki wsparciu rodziny, przyjaciół, a w szczególności dr. Bohdana Woronowicza i dr Doroty Woronowicz odzyskałem kontrolę nad zdrowiem
- oświadczył.
„Minister Pogłos” i inni sejmowi sommelierzy
Jeśli ktoś sądzi, że Szejna to odosobniony przypadek, to znaczy, że nie oglądał „Dnia Strażaka” z ministrem Marcinem Kierwińskim (PO). Jego przemówienie wzbudziło więcej podejrzeń niż podziwu, mimo iż figur retorycznych było tam sporo. Nawet prezydent Duda z trudem ukrywał konsternację. Minister Kierwiński tłumaczył się... pogłosem. Tak właśnie zyskał swój przydomek – „Minister Pogłos”.
Poseł Janusz Kowalski (Suwerenna Polska) ocenił wtedy sprawę bez owijania w bawełnę.
- Jeżeli Marcin Kierwiński był pijany, powinien zostać natychmiast zdymisjonowany!
- napisał na platformie X.
Nie został zdymisjonowany. Być może dlatego, że nie było akurat kogo innego, kto umiałby przemawiać z podobną intensywnością – choć niekoniecznie trzeźwością. Dziś minister zajmuje się zalanymi, ale .... wielką wodą. Idzie mu średnio!
Budka wyprowadza, Budka zaprzecza
Kiedy Bartłomiej Sienkiewicz (PO), były szef MSW i człowiek służb, zataczał się w Sejmie w styczniu 2024 r., towarzyszył mu nie kto inny jak Borys Budka.
Ten sam, który chwilę później w Radiu Zet stwierdził, że nie była to przyczyna alkoholu.
- To są jakieś bzdury. Wyszedłem z Bartkiem tylko porozmawiać
- tłumaczył
Zapach alkoholu?
- To poziom debaty sejmowej
– rzucił z nonszalancją Budka, który chyba nie znał jeszcze zapachowego poziomu.
Kopiec, który nie wytrzymał i Wilk, który się przewrócił
Maciej Kopiec, senator Lewicy, dał popis swojej formy w nagraniu, które udostępnił przetrzymywany właśnie w areszcie - pewnie również dlatego, że udostępnił to nagranie - poseł PiS, Dariusz Matecki.
„Śpij, kur..., przestępco je...y”
– to chyba nie był cytat z Konstytucji. To popis pijanej elokwencji senatora Kopca z Lewicy.
Przytrafiło się i na opozycji. W podobnym tonie wystąpił poseł Konfederacji Ryszard Wilk, który pod wpływem alkoholu blokował przejazd w Kamionce Małej. Kiedy indziej zatoczył się do Sejmu i… przeprosił.
I tak kilka razy. Terapia ma być jego nowym hobby. Oby się udało!
Protasiewicz, czyli imprezowy duch III RP
Wróćmy jednak do korzeni. Bo zanim Szejna i Wilk zaczęli swoje tournée, byli pionierzy.
Jacek Protasiewicz (PO, dziś PSL) kiedyś zasłynął na lotnisku we Frankfurcie, krzycząc „Heil Hitler”. W 2024 roku wrócił jako bohater portalu X – rzucając wpisy o erotycznym zabarwieniu, przypominające... raczej czat z patostreamem niż konto wicewojewody.
Czy był pijany? „Nie potwierdzono”. Ale trzeźwy polityk takich rzeczy nie pisze.
Hołownia "trzeźwieje" z opóźnieniem
- Nie ma zgody na warcholstwo. Kończymy długą tradycję tolerowania obecności pijanych posłów
– napisał Szymon Hołownia, Marszałek Sejmu.
Szkoda, że to tylko tweet. Bo przecież to on firmuje dziś „koalicję 13 grudnia” w Sejmie – złożoną z tych samych twarzy, które upajają się codziennie władzą.
Tyle że picie na umór to już nie tylko obciach. To realne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, dla jego wizerunku, a przede wszystkim – dla zaufania obywateli. Koalicja, która miała być „demokratyczną nadzieją”, coraz bardziej przypomina sejmowy afterek bez końca.
Polityczna szklanka jest już nie do połowy pusta
W tym wszystkim umyka najważniejsze: Sejm to nie bar, posiedzenie Sejmu to nie afterek, a dostęp do „ściśle tajnych informacji” nie powinien być dostępny dla kogoś, kto nie jest w stanie wypowiedzieć swojego nazwiska.
Zamiast „koalicji 13 grudnia”, mamy dziś koalicję 40 procent – nie poparcia, ale zawartości butelki. Trzeźwienie może być bolesne. Ale nie dla wyborców – dla tych, którzy mają władze, a nie mają wstydu.
Źródło: Republika,
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X