Fundusz Pracy bez pieniędzy na praktyki – chaos refundacyjny uderza w młodych praktykantów
Koalicja 13 grudnia doprowadziła do finansowego zatoru w Funduszu Pracy, a skutki uderzają w samo serce kształcenia praktycznego. Ochotnicze Hufce Pracy wstrzymują w wielu miejscach w kraju nowe umowy refundacyjne dla pracodawców szkolących młodocianych, a setki firm i uczniów zostają bez gwarancji zwrotu kosztów. Związek Rzemiosła Polskiego ostrzega przed lawiną rezygnacji z praktyk i pogłębieniem braków kadrowych, tymczasem w budżecie na 2026 r. zaplanowano na ten cel mniej środków niż rok wcześniej.
Brak środków w OHP na umowy refundacyjne dla młodocianych pracowników
Ochotnicze Hufce Pracy (OHP) w Poznaniu wstrzymały nowe umowy refundacyjne dla młodocianych pracowników z powodu wyczerpania środków Funduszu Pracy. Innymi słowy, zabrakło pieniędzy na zwrot wynagrodzeń dla uczniów odbywających praktyczną naukę zawodu. Tak dramatyczna sytuacja pod koniec roku szkolnego to efekt fatalnego planowania budżetowego i zlekceważenia ostrzeżeń. Już w listopadzie Związek Rzemiosła Polskiego (ZRP) alarmował o wstrzymaniu podpisywania umów o refundację wynagrodzeń młodocianych i krytykował plan finansowy rządu na 2026 r., który przewiduje na ten cel tylko 900 mln zł – o 100 mln zł mniej niż w roku bieżącym. Zdaniem przedsiębiorców ta kwota jest rażąco niewystarczająca i nie odpowiada rosnącym potrzebom systemu kształcenia dualnego. Niestety, rządząca koalicja 13 grudnia zdaje się być głucha na te sygnały, doprowadzając do sytuacji, w której Fundusz Pracy świeci pustkami, a młodzi praktykanci i ich pracodawcy zostali pozostawieni sami sobie. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że sam Fundusz jest w dużej mierze finansowany ze składek pracodawców. Fakt ten jeszcze bardziej pogłębia frustrację wielu firm.
OHP oficjalnie potwierdziły kryzys. Limit środków z Funduszu Pracy został wyczerpany jeszcze przed końcem okresu naboru wniosków od pracodawców. W samym tylko Dolnym Śląsku blisko 600 wniosków o refundację nie doczekało się realizacji – 592 umowy trafiły do kosza, bo zabrakło funduszy. Młodociani pracownicy, którzy mieli zdobywać doświadczenie u rzemieślników, z dnia na dzień znaleźli się na lodzie. Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie znajdą nowego miejsca praktyk, grozi im skreślenie z list uczniów. To czarny scenariusz nie tylko dla nich, ale i dla szkół branżowych – utrata uczniów oznacza mniejsze subwencje i ograniczenie etatów nauczycieli. Trudno o bardziej dobitny przykład chaosu, do jakiego doprowadziła opieszałość rządzących.
Warto przypomnieć, na czym polega system refundacji wynagrodzeń młodocianych i dlaczego jest tak istotny. Pracodawcy szkolący uczniów w rzemiośle otrzymują z Funduszu Pracy zwrot części kosztów – przede wszystkim wynagrodzeń wypłacanych młodocianym pracownikom (praktykantom). Stawki tych wynagrodzeń są symboliczne, określone jako ułamek przeciętnej płacy: obecnie to 699,89 zł brutto w pierwszym roku nauki, 787,38 zł w drugim roku i 874,86 zł w trzecim roku nauki zawodu. Dla nastolatka to niewielkie kwoty, ale pełnią ważną rolę motywacyjną – młody człowiek ucząc się fachu otrzymuje kieszonkowe, a pracodawca może liczyć na zwrot tego wydatku. Te kilkaset złotych miesięcznie to często kluczowy bodziec, by wybrać kształcenie branżowe, zwłaszcza dla uczniów z mniej zamożnych rodzin. Dzięki refundacjom rzemieślnicy chętniej przyjmują uczniów na praktyki, a młodzież zdobywa zawód i pierwsze doświadczenia na rynku pracy. Zawieszenie wypłat refundacji niweczy ten mechanizm, osłabiając motywację młodych do podjęcia nauki zawodu i skłonność firm do szkolenia przyszłych fachowców.
Źródło: OHP Poznań (via Izba Rzemieślnicza w Kaliszu)
Niedobór środków i budżet na 2026, czyli przepis na kryzys
Obecny kryzys nie wziął się znikąd – to skutek zbyt małej puli środków przewidzianych na refundacje w 2025 roku, a wygląda na to, że w 2026 może być jeszcze gorzej. Według oficjalnych informacji kwota przeznaczona na refundacje w 2025 r. (ok. 1 mld zł) okazała się za mała, by pokryć wszystkie zobowiązania wynikające z zawartych umów z pracodawcami. Już pod koniec listopada ZRP ostrzegał, że 170 mln zł zabezpieczone na ten cel (taka suma padła w interpelacjach poselskich wcześniej) nie pokryje nawet w całości refundacji już obiecanych pracodawcom, nie mówiąc o nowych umowach. Innymi słowy – pieniędzy zabrakło nawet dla tych firm, które legalnie podpisały z OHP umowy, by szkolić uczniów. Ten niedobór stał się faktem. Rzecznik Wrocławskiej OHP w rozmowie z Radiem Eska Wrocław przyznała, że aby zrealizować brakujące 592 umowy, potrzeba było dodatkowych około 44 mln zł (w skali tylko jednego województwa dolnośląskiego, w perspektywie 3-letniej). W skali kraju deficyt środków na praktyki młodocianych jest więc jeszcze większy. Mimo to, w projekcie ustawy budżetowej na 2026 rok rząd zaplanował jedynie 900 mln zł na refundacje, czyli mniej niż wydano w roku bieżącym. To krok wstecz wobec rosnących potrzeb – organizacje rzemieślnicze postulowały minimum 1 mld zł, aby system dualnego kształcenia mógł funkcjonować bez zakłóceń. Koalicja 13 grudnia jednak te apele zignorowała, proponując budżet, który już na starcie jest dziurawy.
Przedstawiciele rządu próbują bagatelizować problem, zasłaniając się procedurami. Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej – formalny dysponent Funduszu Pracy – twierdzi, że znalazło rezerwę i „zabezpieczyło” 80 mln zł na uregulowanie brakujących refundacji. Brzmi dobrze? Niestety, te środki wciąż nie trafiły do OHP ani do przedsiębiorców. Warunkiem ich uruchomienia jest zgoda ministra finansów i opinia sejmowej komisji finansów publicznych. Innymi słowy, pieniądze istnieją tylko na papierze, a koalicja rządząca zwleka z wydaniem decyzji, przedłużając niepewność setek firm i uczniów. Mamy połowę grudnia, a konkretnych działań brak – koalicja 13 grudnia jak dotąd nie zdołała nawet zwołać komisji i podpisać przesunięcia środków, podczas gdy czas ucieka. Co gorsza, resort rodziny podkreśla, że refundacje mają „charakter fakultatywny”, czyli są wypłacane tylko w miarę dostępnych środków. Taka narracja to policzek dla przedsiębiorców: rząd de facto mówi im, że nie gwarantuje wsparcia, a umowy refundacyjne to obietnice bez pokrycia. Mimo to pracodawcy mają kontynuować szkolenie uczniów na własny koszt, bo młodociani nie mogą ot tak zostać zwolnieni – przypomina ministerstwo. Tworzy to absurdalną sytuację, w której państwo nie płaci, ale wymaga od firm dalszego ponoszenia kosztów. Przedsiębiorcy czują się oszukani, a młodzież – zwyczajnie zagrożona utratą możliwości nauki zawodu.
Ignorowane apele i odpowiedzialność rządzących
Związek Rzemiosła Polskiego, reprezentujący tysiące zakładów szkolących uczniów, 25 listopada 2025 r. wystosował pilny apel do minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk (MRPiPS) w sprawie katastrofalnej sytuacji. W piśmie tym ZRP wyraził głęboki niepokój wobec dochodzących informacji o wstrzymaniu umów refundacyjnych przez OHP, wskazując na fatalne konsekwencje dla systemu edukacji branżowej. Już wtedy przedsiębiorcy sygnalizowali to, co dziś jest rzeczywistością: ograniczenie funduszy prowadzi do zmniejszenia dostępności nauki zawodu, braku wykwalifikowanych kadr i utraty zaufania do polityki rządu deklarującego przecież wsparcie szkolnictwa zawodowego. ZRP ostrzegał, że młodzi ludzie mogą mieć trudności ze znalezieniem pracodawców gotowych ich szkolić, jeśli państwo nie zapewni odpowiedniego finansowania. Niestety, te głosy wołającego na puszczy pozostały bez reakcji decydentów.
Koalicja 13 grudnia zignorowała apele środowisk rzemieślniczych i przedsiębiorców, nie podejmując zawczasu działań ratunkowych. Dopiero gdy wybuchł skandal – uczniowie zaczęli tracić praktyki, a cechy rzemiosła głośno zaprotestowały – ministerstwo łaskawie przyznało, że problem istnieje. Padają zapewnienia o „podejmowanych działaniach”, ale konkretów brak. To, co dla rzemiosła jest oczywiste od miesięcy, dla rządzących okazało się zaskoczeniem – a przecież odpowiedzialność leży jednoznacznie po stronie rządu, który nie zabezpieczył wystarczających funduszy i nie zareagował na czas.
W rezultacie mamy pogłębiający się chaos, za który koalicja 13 grudnia ponosi pełną odpowiedzialność. Zamiast stabilnego systemu wspierania kształcenia dualnego, mamy erozję zaufania – przedsiębiorcy pytają, czy warto angażować się w szkolenie uczniów, skoro państwo nie dotrzymuje zobowiązań. Wielu pracodawców deklaruje, że w przyszłym roku wstrzyma się z podpisywaniem nowych umów o praktyczną naukę zawodu, by nie narażać się na finansowe straty. Liczba miejsc szkoleniowych dla młodzieży może drastycznie spaść, co przełoży się na mniejszą liczbę wykwalifikowanych absolwentów w kolejnych latach. Konsekwencje odczuje cały rynek pracy: braki kadrowe w rzemiośle, budownictwie, usługach czy przemysłach wymagających fachowców będą jeszcze dotkliwsze. To cios w polski model dualnego kształcenia, który dotąd był chwalony jako sposób na zapełnienie luki zawodowców. Dziś ten model pęka w szwach przez urzędniczą nieudolność i krótkowzroczność rządzących.
50 mln na eksperyment, zero na młodych – kontrowersyjne priorytety rządu
Na domiar złego, koalicja 13 grudnia zdaje się mieć inne priorytety finansowe, które budzą ogromne kontrowersje. W czasie, gdy brakuje pieniędzy na refundacje dla pracujących uczniów, z Funduszu Pracy finansowany jest pilotaż… czterodniowego tygodnia pracy. Rząd przeznaczył aż 50 mln zł z Funduszu Pracy na testowanie skróconego czasu pracy w latach 2025–2027 (w tym 10 mln zł już w roku 2025). To flagowy projekt obecnej minister pracy, wywodzącej się z lewicowej partii Razem – eksperyment społeczny, który ma sprawdzić, jak skrócenie czasu pracy wpłynie na zatrudnienie i produktywność. Czy to właściwy moment i fundusz? Pieniądze pochodzą z tej samej puli, z której finansowane są refundacje praktyk zawodowych. Każda złotówka wydana na pilotaż 4-dniowego tygodnia pracy to złotówka mniej na wsparcie młodocianego pracownika. Gdy brakuje 44 mln zł, by uratować niemal 600 umów szkoleniowych na Dolnym Śląsku, rząd lekką ręką rozdaje 50 mln na granty dla firm skracających czas pracy urzędnikom i pracownikom biurowym. Co więcej, ponad połowę tych środków zgarnęły instytucje publiczne (urzędy, samorządy) – a więc państwo samo sobie funduje „dodatkowe piątki wolne”.
Trudno o bardziej jaskrawe przewartościowanie priorytetów. Zamiast zabezpieczyć ciągłość programu, który od lat zapewnia dopływ nowych kadr do gospodarki, koalicja 13 grudnia koncentruje się na populistycznym projekcie, który na razie generuje więcej pytań niż odpowiedzi. Oczywiście, dyskusja o skróceniu tygodnia pracy jest potrzebna, ale nie kosztem dewastacji systemu praktycznej nauki zawodu. W oczach rzemieślników i przedsiębiorców to dowód, że obecny rząd zupełnie oderwał się od realiów rynku pracy. Zamiast wspierać młodych ludzi w zdobywaniu fachu i ułatwiać firmom ich szkolenie, funduje się eksperyment dla wąskiej grupy etatowych pracowników. A praktykantów pozostawia bez wynagrodzenia i perspektyw.
Gdy koalicja 13 grudnia przejmowała władzę w 2023 roku, wielu ekspertów przewidywało, że ideologiczne pomysły zwyciężą nad zdrowym rozsądkiem gospodarczym. Dzisiejszy kryzys refundacyjny to smutna weryfikacja tych obaw. Mamy pogłębiający się chaos, za który nikt nie chce wziąć odpowiedzialności: rząd zrzuca winę na „fakultatywny charakter” refundacji, jakby to usprawiedliwiało niedopełnienie podstawowych zobowiązań wobec pracodawców i uczniów. Jednak dla setek młodych ludzi, którzy mogą stracić szansę na wymarzony zawód, i dla setek małych firm, które zainwestowały czas i pieniądze w szkolenie przyszłych pracowników, takie tłumaczenia to stanowczo za mało. Koalicja 13 grudnia jest winna tym ludziom konkretne działania, a nie wymówki.
Zamiast eksperymentów i PR-owych haseł o „nowoczesnym rynku pracy”, potrzebna jest natychmiastowa interwencja: uzupełnienie brakujących środków na 2025 rok (wspomniane 80 mln zł trzeba było uruchomić już w listopadzie, a nie zwlekać do połowy grudnia), a przede wszystkim korekta budżetu 2026 – zwiększenie puli na refundacje wynagrodzeń młodocianych przynajmniej do postulowanego 1 mld zł. Bez tego polskie rzemiosło i szkolnictwo branżowe czeka zapaść. Utraconego zaufania przedsiębiorców nie odbuduje się z dnia na dzień – jeśli rządzący nie naprawią swoich błędów, wielu pracodawców na stałe zrezygnuje ze szkolenia uczniów. Stracą na tym wszyscy: młodzież (pozbawiona możliwości praktycznej nauki), firmy (brak napływu wykwalifikowanych kadr) i państwo (mniejsza konkurencyjność gospodarki, wzrost bezrobocia młodych).
Czy rząd Tuska pójdzie po rozum do głowy i przyzna, że popełnił błąd? Czy zamiast upierać się przy kosztownych eksperymentach zacznie realnie wspierać ciężko pracującą polską młodzież i rzemiosło? Na razie brak decyzji w tej sprawie dobitnie pokazuje ignorancję i lekceważenie głosów społeczeństwa. Czas ucieka – każdy dzień zwłoki to kolejne wypowiedziane umowy i kolejni zniechęceni młodzi ludzie, którzy może już nigdy nie wrócą do szkół branżowych.
Źródło: Apel Związku Rzemiosła Polskiego ws. refundacji wynagrodzeń (25.11.2025), OHP Poznań, Radio Eska Wrocław, Portal TV Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze
Ramos wraca do Europy? United kusi hiszpańską legendę
Nie żyje wybitny krytyk jazzowy i pianista. Krystian Brodackim miał 88 lat
Hołownia odniósł się do swojej porażki w walce o stanowisko w ONZ. "Wielkie zaskoczenie"