Kubot i Lindstedt w półfinale ATP Finals

Artykuł
HTTPS://WWW.FACEBOOK.COM/ŁUKASZ-KUBOT

Łukasz Kubot i szwedzki tenisista Robert Lindstedt wystąpią w półfinale kończącego sezon turnieju masters ATP World Tour Finals w Londynie. Awans dała im wygrana w meczu grupowym z austriacko-brazylijskim deblem Alexander Peya, Bruno Soares 6:4, 3:6, 10-6.

Swoje drugie spotkanie w grupie A Kubot i Lindstedt rozpoczęli od przełamania przy serwisie Peyi. W dużym stopniu przyczynił się do tego skuteczny return 32-letniego lubinianina. Przy stanie 5:3 polsko-szwedzki duet nie wykorzystał dwóch okazji na zakończenie seta, ale nadrobił to w kolejnym gemie.

 Taki obrót spraw tylko zmobilizował rywali, którzy w kolejnej odsłonie objęli prowadzenie 3:0. Triumfatorzy tegorocznego Australian Open nie byli w stanie już odrobić strat i do wyłonienia zwycięzcy meczu potrzebny był super tie-break. Ten zaczął się w sposób wymarzony dla Kubota i Lindstedta. Skupieni zawodnicy dobrze returnowali, co pomogło im wygrać pięć pierwszych akcji. Peya i Soares zabrali się za zmniejszanie tej przewagi, ale polsko-szwedzki duet nie dał sobie już odebrać zwycięstwa. Spotkanie trwało godzinę i 24 minuty. Lubinianin odniósł 19. w tym sezonie zwycięstwo w grze podwójnej.

- Bardzo dobrze rozegraliśmy pierwszego seta, jednak w drugim przytrafił się nam słabszym moment. W kontekście całego meczu bardzo ważny był udany początek rozstrzygającej partii. Wysokie prowadzenie dało nam komfortową sytuację, dodało pewności siebie - analizował później Kubot, który - jak zawsze po ważnych triumfach - wykonał na korcie kankana.

 Dwa dni wcześniej na otwarcie on i Lindstedt wygrali z Amerykanami Bobem i Mike'em Bryanami 7:6 (7-3), 6:3. Słynni bliźniacy w środę pokonali Jean-Juliena Rojera i Horię Tecau 6:7 (4-7), 6:3, 10-6. Takie rozstrzygnięcia oznaczają, że triumfatorzy wielkoszlemowej imprezy w Melbourne zagrają w piątek z holendersko-rumuńskim duetem bez stresu. Utytułowani zawodnicy z USA z kolei w bezpośrednim pojedynku z Peyą i Soaresem walczyć będą o miejsce w czołowej czwórce ATP World Tour Finals.

 Polsko-szwedzki duet po raz pierwszy bierze udział wspólnie w nieoficjalnych mistrzostwach świata, co zawdzięcza styczniowemu triumfowi w Australian Open. Później nie wiodło się im już tak dobrze. W kolejnych turniejach docierali co najwyżej do ćwierćfinału. Peya i Soares od dwóch lat występują razem. Wygrali w tym czasie 10 imprez ATP, w tym dwie w bieżącym sezonie.

 - Byłoby świetnie, gdyby udało nam się zamknąć sezon sukcesem, tak jak go rozpoczęliśmy. Koncentrujemy się jednak na każdym kolejnym meczu. Za nami dwa fantastyczne spotkania. To świetne doświadczenie dla nas. Czekamy z niecierpliwością na kolejne pojedynki i zobaczymy, co jeszcze wydarzy się w tym tygodniu - zaznaczył Kubot.

 Zarówno on, jak i starszy o pięć lat Lindstedt wcześniej dwukrotnie rywalizowali w ATP World Tour Finals z innymi partnerami. Lubinianin, z Austriakiem Oliverem Marachem, wystąpił w latach 2009-10, a Szwed - razem z Tecau - w 2011 i 2012 roku. Żadnemu z nich nie udało się wówczas dotrzeć do półfinału tej imprezy.

 - Przez całą moją długą karierę nie byłem tu w półfinale. To wspaniałe, że wreszcie udało się tego dokonać. Wow - nie ukrywał radości Lindstedt.

 Jak zapewnił, nie zamierza wraz z Kubotem "odpuścić" piątkowego meczu grupowego.

 

- Nie można pochodzić do żadnego meczu, jako takiego, który można przegrać. Zawsze wychodzimy na kort po to, by wygrać. Idzie nam jak na razie świetnie i będziemy starali się to kontynuować - podkreślił.

 Kończąca sezon impreza masters to prawdopodobnie ostatni wspólny występ tego duetu. Lindstedt w przyszłym sezonie będzie startował z Marcinem Matkowskim, Kubot z kolei zamierza się skoncentrować na singlu i w grze podwójnej będzie bez stałego partnera.

 W finale debla nieoficjalnych MŚ wystąpili w przeszłości: Wojciech Fibak (w latach 1978-79, a w 1976 roku w singlu) oraz Matkowski w parze z Mariuszem Fyrstenbergiem (2011).

 Wynik meczu grupy A:

 Łukasz Kubot, Robert Lindstedt (Polska, Szwecja, 8) - Alexander Peya, Bruno Soares (Austria, Brazylia, 3) 6:4, 3:6, 10-6.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy