Kolejny dzień posiedzenia Sejmu i kolejne niesnaski. Te dzisiejsze wywołał poseł Koalicji Obywatelskiej Maciej Lasek. Zarzucił Antoniemu Macierewiczowi, że wielu ekspertów biorących udział w badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej odeszło albo nie podpisało się pod raportem, składając zdania odmienne. Szef podkomisji odparł, że opierane na materiale TVN24 wysnuwane tezy są kłamliwe, a posłowie atakujący go w tej sprawie dali się zmanipulować twierdzeniom w nim zawartym.
W dyskusji w Sejmie poseł KO Maciej Lasek zarzucił Macierewiczowi, że wielu ekspertów biorących udział w badaniu odeszło albo nie podpisało się pod raportem, składając zdania odmienne. Jak ocenił, wyniki symulacji amerykańskiego instytutu NIAR przeprowadzonej na zlecenie podkomisji, udowodniają, że ustalenia o zniszczeniu skrzydła samolotu przez uderzenie w brzozę były prawdziwe.
Macierewicz w odpowiedzi stwierdził, że celem symulacji NIAR było sprawdzenie wiarygodności tych ustaleń, i że zostały one sfalsyfikowane, a samolot w wyniku wybuchu został zniszczony jeszcze w powietrzu.
"Do zbrodni smoleńskiej nigdy by nie doszło, gdyby nie współpraca polityczna i organizacyjna Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Bogdana Klicha z Władimirem Putinem i rosyjskimi służbami specjalnymi", mówił, wskazując również, że polskie władze pozwoliły Rosjanom na wcześniejszy remont samolotu, nie przeprowadziły badań bezpieczeństwa lotniska w Smoleńsku i zdecydowały, że sprawą nie zajmą się eksperci wojskowi.
W odpowiedzi poseł KO Marcin Kierwiński zarzucił Macierewiczowi, że kłamie i dzieli Polaków. "Już za chwilę pan i pana mocodawcy, kimkolwiek oni są, zapłacicie za fałszerstwa, kłamstwa i marnotrawienie publicznych pieniędzy", mówił.
"To była po prostu wypowiedź sowieckiej agentury, która za wszelką cenę broni rosyjskich agentów z WSI, którzy zdradzili Polskę, oddając możliwość badania katastrofy stronie rosyjskiej", odpowiedział mu Macierewicz.