W 2008 r. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu śp. dr hab. Janusz Kurtyka apelował do władz samorządowych o „należyte udokumentowanie i upamiętnienie w społecznościach lokalnych wszystkich miejsc zbrodni, dokonanych przez reżimy okupacyjne – niemiecki i sowiecki – oraz antypolskie formacje zbrojne po 1939 roku”. Pismo zostało wysłane do wszystkich wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
W 2008 r. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu śp. dr hab. Janusz Kurtyka apelował do władz samorządowych o „należyte udokumentowanie i upamiętnienie w społecznościach lokalnych wszystkich miejsc zbrodni, dokonanych przez reżimy okupacyjne – niemiecki i sowiecki – oraz antypolskie formacje zbrojne po 1939 roku”. Pismo zostało wysłane do wszystkich wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
„Dzisiaj nie ma możliwości ukarania nieżyjących już na ogół sprawców. Jednak każde nowe upamiętnienie może być jedynym zadośćuczynieniem dla pamięci ofiar, a jednocześnie klęską sprawców, którzy wiele wysiłku włożyli w zatarcie śladów” – pisał Janusz Kurtyka.
Prezes IPN domagał się, by w przypadku planowanych i istniejących upamiętnień w postaci pomników czy tablic „precyzyjnie zostały określone ofiary i ich sprawcy”. „Istotę tego problemu doceniono na forum międzynarodowym, czego wyrazem, jest decyzja UNESCO akceptująca oddającą historyczne realia oficjalną nazwę Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady Auschwitz-Birkenau” – pisał.
„Zacierano różnice między katem a ofiarą”
W kontekście obecnej debaty wokół nowelizacji ustawy o IPN i propozycji wprowadzenia sankcji prawnych za rozpowszechnianie kłamstw historycznych warto przypomnieć słowa Janusza Kurtyki o tym, jak w powojennej Polsce po 1949 roku „zamazywano przeszłość, zacierano różnice między katem a ofiarą”. „Władze świadomie zrezygnowały w opisie okupacji 1939–1945 z używanych wcześniej zupełnie oczywistych terminów typu „zbrodnie niemieckie”, „niemieckie obozy zagłady”, „niemiecka okupacja”, zastępując je terminami „hitlerowskie”, „hitlerowcy”, „hitleryzm” – podkreślał prezes IPN.
„Tam, gdzie tłumaczono napisy na język obcy, z reguły na określenie zbrodni używano formy »nazistowskie« – obecnie coraz bardziej rozpowszechnionej w języku polskim – co może służyć zacieraniu społecznej percepcji narodowości sprawców ludobójstwa” – czytamy w piśmie prezesa IPN.
Dlatego Janusz Kurtyka prosił władze samorządowe, by dokonały przeglądu tablic i pomników ustawionych w PRL, tak by znalazły się na nich określenia zgodne z prawdą historyczną: „Niemieccy naziści”, „formacje niemieckie, nazistowskie”.
„Jako współobywatele pomordowanych jesteśmy zobowiązani podejmować powyższe działania przede wszystkim ze względu na Pamięć Ofiar (…) oraz dla utrwalenia w Europie oraz innych krajach świata prawdziwego obrazu polskich dziejów” – podsumował prezes IPN.