Dzisiejszy dzień w Telewizji Republika poświęcony jest kolejnej rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Temat historyczny zdominował również rozmowę Jacka Ożóga z historykiem Michałem Gruszczyńskim i prezesem fundacji „Łączka” Tadeuszem Płużańskim.
W tym roku, po raz pierwszy obchody rozpoczęcia wojny miały miejsce w dwóch miejscach na Westerplatte i we Wieluniu. – Dobrze się stało, że dzisiaj mamy obchody w tych dwóch miejscach. Wieluń był do tej pory trochę pomijany, trochę zapomniany. Dzisiaj prezydent, swoim majestatem przywraca prawdziwą historię. To nie była normalna wojna, to było barbarzyństwo, było to bestialstwo, w Wieluniu widać to najlepiej. Tam „Sztukasy” bombardowały cywilne budynki, również szpitale. We współczesnych kategoriach można to nazwać aktem terrorystycznym. Mam nadzieję że Wieluń stanie się symbolem niemieckiego barbarzyństwa. Tam Niemcy pokazali prawdziwe oblicze i cel wojny. Była to wojna nie tylko na podporządkowanie Polski, ale też na wymordowanie największej ilości polskich obywateli, czyli przeprowadzenia Holocaustu na Polakach, bo był Holocaust na Żydach, ale był i na Polakach. On się zaczął się we Wieluniu, kolejną odsłoną było Westerplatte. Jeśli chodzi o barbarzyństwo i bestialstwo niemieckie, to ważna jest historia kapitana Antoniego Kasztelana, jednego z obrońców Wybrzeża. Kasztelan zasłynął z tego, że wiele siatek niemieckich zdekonspirował, gdyż był pracownikiem kontrwywiadu, bronił Helu, gdy doszło do kapitulacji, to podpisał załącznik, który mówił, że polscy oficerowie nie będą uciekać i trafią w niewolę. Jedną z osób, która się na to zgodziła był kpt Antoni Kasztelan, który został zwolniony i wkrótce trafił w ręce Gestapo. Został skazany przez niemiecki sąd na karę śmierci i w Królewcu został zgilotynowany. Czym to jest jeśli nie niemieckim barbarzyństwie i bestialstwem? – Retorycznie pyta Tadeusz Płużański.
"W taka brutalność dzisiaj nie chce nam się wierzyć"
– To była wojna bez wypowiedzenia, bandycki, chamski napad. Dochodziło do mordowania polskiej elity, było to elit nie tylko arystokracji krwi, ale i arystokracji czynu, oficerów, wojska, społecznicy. W taka brutalność dzisiaj nie chce nam się wierzyć. Mówi się, że to nie Niemcy, że to naziści. Jak ogląda się zdjęcia – to są napisy „nur fur Deutsche”, nie n”ur fur nazi” – dodaje Michał Gruszczyński.
– Odwiedzając miejsca straceń widzimy tablice, że miejsca straceń przez Hitlerowców, dzisiaj byłoby to określenie zamordowani przez nazistów. To był z jednej strony Holocaust Polaków, a z drugiej strony ludobójstwo, nie bójmy się tego określenia. To był takie ludobójstwo jak stosowane przez Rosjan. Mamy Palmiry i mamy Katyń – zauważa Tadeusz Płużański.
– Mówmy również deportacje. To były wywózki. Deportacja jest wtedy jak się źle zachowuje w państwie w którym się gości i z niego wyprasza się kogo. To były masowe wywózki, a nie deportacje – celnie podsumowuje kolejny błąd w terminologii dotyczącej II wojny światowej Michał Gruszczyński.