Niemcy rannych rozjeżdżali czołgami. To był straszny cios dla nas – mówił Jakub Nowakowski ps. "Tomek", uczestnik Powstania Warszawskiego, batalion "Zośka", który był gościem red. Gromadzkiego w programie "W Punkt" w Telewizji Republika.
1 sierpnia w dniu głównych obchodów rocznicowych Powstania Warszawskiego o godz. 9 zostaną złożone kwiaty przy tablicy upamiętniającej podpisanie przez płk. Antoniego Chruściela "Montera", dowódcę Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. Godzinę później odbędą się uroczystości w parku im. gen. G. Orlicza-Dreszera przy pomniku Mokotów Walczący. Następnie odbędzie się Marsz Mokotowa — przemarsz przejdzie ulicą Puławską do ulicy Dworkowej.
– Nie byłem na tym chwalebnym szlaku "Zośki". Zośkowcy zostali odcięci w pierwszych dniach powstania. Uformowano specjalną drużynę. Opróżniono magazyn broni – opowiadał "Tomek". – Szturm na Dworzec Gdański… Szturm się nie udał, został odparty. To było szaleństwo. Niemcy mieli ogromną przewagę ogniową. Jak oni otworzyli ogień, to było to takie huraganowe, tak ostre… Zostałem ranny. Obok mnie poległ mój kolega – wspominał uczestnik Powstania. – Niemcy rannych rozjeżdżali czołgami… To był straszny cios – mówił.
– Batalion Zośka był elitarny. (...) Byliśmy lepiej uzbrojeni, wyszkoleni. Przeszliśmy przez różne organizacje wychowawcze (edukowali nas w sprawach politycznych, kulturalnych, militarnych). Wszyscy nasi dowódcy byli przyjacielscy, przystępni. Nie było sztucznej wykreowanej różnicy – podkreślał gość programu. – Nieudany szturm na Dworzec Gdański najlepiej zapamiętałem, to było najsilniejsze doświadczenie. Także ostatnie dni walki, kiedy walczyliśmy do końca, nie poddaliśmy się… Stare Miasto wyglądało strasznie. To była kupa gruzu, która się paliła… Ludzie mówili, że to samo zrobią z cywilami.