"Na Krakowskim raz czwarty padł Chrystus pod krzyżem"
Jest taki kościół w Warszawie, przed którym stojąca spiżowa figura Chrystusa z uniesioną ręką niemal nieprzerwanie od ponad 150 lat głosi mieszkańcom stolicy przesłanie "Sursum corda". Niemal nieprzerwanie, bo pomnik ten w sposób szczególny podzielił losy okaleczonego Powstaniem Warszawskim miasta i był milczącym świadkiem męki jego mieszkańców. Kościół ten to Bazylika Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu.
Kościół od początku Powstania znajdował się w centrum walk. Pierwszego zniszczenia ogień nieprzyjacielski dokonał już w piątym jego dniu. Świątynia była jednak niszczona jeszcze przez wiele miesięcy.
23 sierpnia został odbity z rąk Niemców przez żołnierzy ze Zgrupowania „Bartkiewicz”. Jako, że świątynia miała strategiczne znaczenie dla obu stron, wojska nieprzyjaciela skierowały na nią wściekły ostrzał artyleryjski. Od pocisków artyleryjskich zapaliły się obie kościelne wieże, dach, Ołtarz Najświętszego Sakramentu, Ołtarz św. Rocha i kaplica Najświętszej Maryi Panny. W wyniku odwetowego natarcia niemal doszczętnemu zniszczeniu uległ dom zakonny.
Kościół nie został jednak długo w powstańczych rękach, bo już kilkanaście dni później został ponownie zajęty przez Niemców. W obawie przed powrotem Polaków, 6 września wprowadzili do kościelnego wnętrza goliaty, zdalnie sterowane nośniki ładunków wybuchowych. Ich eksplozja dopełniając dzieła zniszczenia doprowadziła do zawalenia się wieży, zapadnięcia sklepień.
Wybuch powalił również na ziemię spiżowego Chrystusa, który choć leżał, wciąż swoją uniesioną ku górze ręką wskazywał niebo.
Fot. Wikipedia/ Domena publiczna
Niemcom nie wystarczyło jednak doszczętne zniszczenie wiekowej świątyni. Po upadku powstania wchodząc do jej ruin dokonali grabieży tego, to co jeszcze się w niej ostało. Wywieźli także figurę Chrystusa z zamiarem przetopienia go na uzbrojenie. W styczniu 1945 roku wysadzili wieżę z dzwonami. Te, które nie uległy zniszczeniu - wywieźli.
Figura jednak szczęśliwie ocalała. Odnaleźli ją polscy żołnierze wraz z pomnikiem Mikołaja Kopernika w przydrożnym rowie w Hajdukach Nyskich. Zdobiona kwiatami wróciła na ciężarówce i ponowie stanęła na swoim miejscu 19 lipca 1945 roku.
O niezwykłej figurze Chrystusa sprzed Kościoła Św. Krzyża mówił podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski Ojciec Święty Jan Paweł II: Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu.
Nie można jednak mówić o spiżowym Chrystusie, nie wspominając wiersza żołnierza Batalionu Bończa Zbigniewa Chałki z roku 1946.
Warszawska Golgota
Szedł Chrystus złamany pod brzemieniem krzyża,
Pochylił się boleśnie, do ruin się zniżył.
Szedł zgliszczami Podwala, Piwnej, Świętojańskiej
I rosły przed Nim nowe stacje Męki Pańskiej.
Szedł zgliszczami Śródmieścia, Woli i Ochoty.
I próżno szukał kresu warszawskiej Golgoty.
I próżno szukał ludzi pośród pogorzeli:
Nie ma ludzi w tym mieście, wszak ludzie posnęli.
I próżno szukał wzrokiem wśród ruin dokoła
Weroniki, co chustą pot Mu zetrze z czoła.
Aż spojrzał w czyjeś oczy, w których zgasło życie,
I znalazł w nich Swej twarzy Najświętszej odbicie.
I pochylił się jeszcze, bo krzyż jako ołów
Przygniótł barki ciężarem zburzonych kościołów.
I zapłakał, i jeszcze do gruzów się zniżył:
Na Krakowskim, raz czwarty, padł Chrystus pod krzyżem.