Parlament Europejski zatwierdził nowelizację rozporządzenia dotyczącą emisji CO2. Jej głównym celem jest obniżenie emisyjności nowych samochodów. Od 2035 roku producenci i sprzedawcy samochodów będą mogli wprowadzać na rynek wyłącznie pojazdy zeroemisyjne, czyli elektryczne lub wodorowe. Już teraz duże aglomeracje wprowadzają ograniczenia w poruszaniu się aut spalinowych w centrum miast. Stosowane są również różnego rodzaju przywileje dla kierowców pojazdów elektrycznych umożliwiające m.in. możliwość jazdy po buspasie czy bezpłatne parkowanie.
Jak zaznacza Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, wprowadzone przepisy nie oznaczają zakazu używania samochodów posiadających silniki spalinowe. Jak podkreśla, w rozporządzeniu wprowadzono również wyjątki. Jeden z nich dotyczy luksusowych marek pojazdów. Producenci, którzy wprowadzają na rynek mniej niż 1000 sztuk pojazdów rocznie, dalej będą mogli produkować samochody z silnikami spalinowymi. Drugim wyjątkiem jest wprowadzenie możliwości sprzedaży paliw syntetycznych, dzięki czemu dalej będzie możliwość produkowania samochodów spalinowych, które będą jeździły na tego rodzaju paliwo.
Mikołaj Krupiński Rzecznik Prasowy Instytutu Transportu Samochodowego tłumaczy, że wprowadzenie unijnych przepisów dotyczących redukcji emisji CO2 ma na celu osiągnięcie polityki Zielonego Ładu i neutralności klimatycznej do roku 2050.
„Konflikt Ukrainy udowodnił, jak ważne jest, aby być też samowystarczalnym i jak ceny paliw kształtują polityki poszczególnych krajów. Chodzi o to, żebyśmy uniezależnili się od ropy, dbali o nasz klimat, a jednocześnie zadbali zdrowie mieszkańców naszych miast. Natomiast ta elektryfikacja floty do roku 2035 w mojej ocenie powinna przebiegać w sposób ewolucyjny, a nie rewolucyjny, tak żeby nie doprowadzić do wykluczenia komunikacyjnego określonych grup społecznych” – dodał.
Dr Piotr Maszczyk kierownik Zakładu Makroekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie podkreśla, że z polityką klimatyczną związane jest również wprowadzanie zakazu wjazdu pojazdów z silnikami spalinowymi do centrów dużych aglomeracji miejskich. Wiele miast wprowadza również różnego rodzaju przywileje dla kierowców samochodów elektrycznych, m.in. możliwość poruszania się po buspasie czy bez kosztowe parkowanie w strefie płatnego parkowania.
„Jeżeli popatrzymy na projekty stref czystego transportu, które zaproponowały na razie Warszawa i Kraków, to widzimy, że na początku wykluczone będą najstarsze samochody z silnikami diesla, te dwudziestoletnie. Zakaz ten stopniowo będzie będzie się zwiększał. Początkowo dotyczyć będzie około 5% samochodów, które są zarejestrowane. Wykluczając z ruchu te 5% samochodów, poprawimy jakość powietrze o jakieś 30, 40%” – powiedział Bajczuk.
Krupiński zaznacza, że z roku na rok rośnie liczba stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Na ten moment w Polsce dostępnych jest 2600 punktów, co przekłada się na ponad 5000 stacji ładowania. Do 2035 roku pojemność stacji ładowania powinna wzrosnąć ponad trzydziestokrotnie, aby móc zaspokoić wszystkie pojazdy elektryczne, również te wykorzystywane przez samorządy m.in. komunikacji miejskiej czy te do oczyszczania miasta.
Rafał Bajczuk wskazuje, że na ten moment samochody elektryczne są znacznie droższe od tych z silnikiem spalinowym, jednak na przestrzeni lat ta cena się zrówna, a według prognoz będzie nawet niższa od cen samochodów używanych z silnikiem benzynowym czy diesla.
„Nowe samochody i w Polsce i w Unii Europejskiej kupują przede wszystkim firmy, a nie osoby indywidualne. Osoby fizyczne kupują samochody używane i poleasingowe” – mówił.
Więcej w materiale wideo. Zapraszamy!