Resort obrony Rosji ogłosił o wycofaniu swoich wojsk z Chersonia na lewy brzeg Dniepru na południu Ukrainy. Rozkaz wydał Siergiej Szojgu - pisze rosyjska redakcja BBC. Tymczasem władze w Kijowie mówią, że jest zbyt wcześnie, by mówić o rosyjskim wycofaniu. Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego uważa, że do tego regionu Rosjanie ściągają dodatkowe siły.
Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu wydał rozkaz wycofania się na lewy (wschodni) brzeg Dniepru w środę, po meldunku złożonym przez Siergieja Surowikina, głównodowodzącego sił rosyjskich na Ukrainie.
Surowikin powiedział, że Chersoń i okoliczne miejscowości "nie mogą w pełni być zaopatrywane i nie mogą funkcjonować, a życie ludzi jest stale zagrożone". Dodał, że "najbardziej korzystny wariant" to organizacja obrony na lewym brzegu rzeki Dniepr; ocenił, że utrzymywanie grupy wojska na prawym brzegu jest "bez perspektyw", relacjonuje rosyjska redakcja BBC.
"Zgadzam się. Proszę przystąpić do wycofania wojsk", powiedział minister.
Russia to withdraw troops from key Ukrainian city Kherson, the only regional centre they had captured since invasion began https://t.co/lo15rnglZB
— BBC Breaking News (@BBCBreaking) November 9, 2022
Tymczasem Podolak podkreślił, że jest zbyt wcześnie, by mówić o rosyjskim wycofaniu się z okupowanego Chersonia. Dopóki w Chersoniu nie powiewa ukraińska flaga, nie ma sensu mówić o wycofaniu rosyjskich sił z miasta, oświadczył.
Jak dodał, pewne rosyjskie siły pozostają w Chersoniu, a Ukraina nie zwraca uwagi na rosyjskie oświadczenia. Słowa i działania są rozbieżne - powiedział, cytowany przez agencję Reutera.
Jesienią ukraińskie wojsko rozpoczęło kontrofensywę na południu kraju. Rosyjska armia okupowała miasto w marcu.