77. rocznica rzezi Woli. Gursztyn: To zrobili zwykli ludzie: ojcowie, rzemieślnicy

Artykuł
Ofiary pacyfikacji Woli
Fot. domena publiczna

- Gros rozstrzeliwań podczas rzezi Woli spadło na jednostkę, którą w terminologii wojskowej określa się „kombinowanym batalionem”. To byli rezerwiści, którzy z racji wieku, zdrowia i sprawności fizycznej nie nadawali się do walki frontowej, więc zmobilizowano ich do żandarmerii, policji, służb pomocniczych — powiedział Piotr Gursztyn, publicysta i historyk.

Mija 77 lat od rzezi mieszkańców warszawskiej Woli. Od 5 do 7 sierpnia 1944 roku, w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego Niemcy wymordowali od 30 do 65 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. Dokładna liczba ofiar pozostaje nieznana.

Piotr Gursztyn stwierdził w Polskim Radiu 24, że „z punktu widzenia wojennych celów III Rzeszy rzeź Woli była absurdem, niczemu nie służyła”. W jej wyniku, przekonywał, opór powstańców się wzmacniał, a to przekładało się na większe zaangażowanie wojsk niemieckich w walce, w dodatku „na newralgicznym punkcie frontu”.

Gursztyn: Masakra była wynikiem nazistowskiej ideologii

W opinii historyka, masakra była „wynikiem nazistowskiej ideologii plus, dużo wcześniej, jeszcze przed rządami Hitlera, ugruntowanych przesądów i uprzedzeń Niemców w stosunku do Polaków”. Wskazał, że „mieszanina ignorancji i nienawiści” doprowadziła do tego, że popełniano „najstraszliwsze zbrodnie”.

- Trudno wyobrazić sobie łatwość w mordowaniu małych dzieci, osób niedołężnych, kobiet w ciąży, ludzi kompletnie bezbronnych. A pamiętajmy, że wykonawcami tej rzezi, a właściwie przemysłowego mordu, byli zupełnie normalni ludzie, którzy w cywilu prowadzili zwyczajne życie, nie byli jakimiś przestępcami czy zwyrodnialcami — wskazał i dodał, że często byli to „ojcowie rodzin, pracownicy instytucji państwowych, rzemieślnicy, urzędnicy”.

Sprawcy do tej pory nie ponieśli konsekwencji

- Gros rozstrzeliwań spadło na jednostkę, którą w terminologii wojskowej określa się „kombinowanym batalionem” - zebranym z kompanii policji z terenów Warthegau (obecnie naszej Wielkopolski i woj. łódzkiego, wówczas wcielonych do Rzeszy). To byli rezerwiści, którzy z racji wieku, zdrowia i sprawności fizycznej nie nadawali się do walki frontowej, więc zmobilizowano ich do żandarmerii, policji, służb pomocniczych — mówił Piotr Gursztyn.

Gość PR24 podkreślił, że „jeśli chodzi o konsekwencje prawne rzezi, to liczba ukaranych sprawców, których dosięgła sądowa sprawiedliwość, równa się zero”.

Źródło: polskieradio24.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy