Komenda Główna Policji odnotowała od początku kwietnia 99 utonięć. - Do większości utonięć dochodzi w miejscach niestrzeżonych, gdzie nie ma ratowników ani kąpielisk - mówi w "Sygnałach dnia" prezes stołecznego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Paweł Błasiak.
- Ludzie kąpią się często 20-100 metrów za kąpieliskiem, bo nie chcą słuchać ratownika. Ratownicy podejmują tam działania i w większości przypadków się nam udaje. Do większości utonięć dochodzi jednak najczęściej w jeziorach, rzekach, gdzie ratownicy nie widzą nawet tych osób - przestrzega prezes stołecznego WOPR. - Woda jest dla ludzi, żeby się kąpać, ale dajcie się uratować. Kąpcie się tam, gdzie was widzimy. Nawet jeżeli to jest poza kąpieliskiem, to podejmiemy działania łódką, skuterem. Często zdążymy, bo typowe tonięcie trwa od 4 do 6 minut. Tylko musimy to widzieć - dodaje gość Jedynki i podkreśla żeby nigdy nie wchodzić do wody po spożyciu alkoholu.
W tym roku warszawskich nadwiślańskich plaż nie będą patrolować oddziały WOPR. Paweł Błasiak wyjaśnił, że z powodów finansowych ratownicy dyżurować będą w centrum miasta i w razie potrzeby nad Wisłę będą musieli dojechać.
Dotychczas ratownicy pełnili dyżury na plażach w Warszawie od maja do września. W tygodniu na plaży całodobowo stacjonowały zespoły ratownicze. W weekendy na wodzie przebywały dwa zespoły ratownicze, a na plaży jeden punkt medyczny. - W zeszłym roku wyciągnęliśmy z wody 14 tonących osób - mówi prezes stołecznego WOPR.