Były żołnierz brytyjskiej piechoty morskiej odleciał z lotniska w Kabulu ze 183 psami i kotami z prowadzonego przez siebie schroniska. Pozostawił Afganistanie 24 miejscowych pracowników.
Kampania Paula Farthinga „Operacja Arka”, mająca na celu wydostanie jego personelu i zwierząt ze schroniska w Kabulu podzieliła opinię publiczną. Jedni są zachwyceni szlachetnością mężczyzny, inni zarzucają mu niewłaściwe priorytety.
Wizy przyznano 24 członkom personelu pana Farthinga i osobom pozostającym na ich utrzymaniu. Farthing odmówił jednak wyjazdu bez swoich zwierząt.
Dotarcie na lotnisko uniemożliwiły pracownikom czwartkowe zamachy. Farthingowi udało się jednak dotrzeć. Uzyskał także pomoc brytyjskich żołnierzy, którzy ładowali do samolotu klatki ze zwierzętami.
– Tysiące osób zostało w Afganistanie – w tym około tysiąca Afgańczyków, którzy pracowali u boku Wielkiej Brytanii od początku wojny w Afganistanie 20 lat temu – powiedział w rozmowie ze Sky News sekretarz ds. obrony John Healey.
– Trudnością jest przedostanie się ludzi na lotnisko i wydostanie ich stamtąd, a my właśnie użyliśmy żołnierzy, by wydostać 200 psów. Tymczasem rodzina mojego tłumacza prawdopodobnie zginie. Jak zapytał mnie jeden z tłumaczy mnie kilka dni temu, dlaczego mój pięcioletni syn jest mniej wart niż twój pies? – powiedział szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin, Tom Tugendhat.