Po kilku tygodniach od zaginięcia maszyny, amerykańskie służby poinformowały, że znalazły wrak jednostki, który zatonął mniej więcej w miejscu gdzie utracono kontakt z El Faro.
Na początku października straż przybrzeżna USA otrzymała zgłoszenie SOS od statku "El Faro", który płynął z Florydy do Portoryko. Podczas huraganu Joaquin, który zmierza w stronę wschodniego wybrzeża USA, kontenerowiec utracił napęd, a pod pokład dostała się woda. Jak informował kapitan straży, w momencie zgłoszenia jednostka była odchylona o 15 stopni, a na pokładzie były 33 osoby.
Po zaginięciu statku przez kilka dni trwała akcja poszukiwawcza, w której brały udział jednostki powietrzne, jak i wodne. Warunki do poszukiwań były bardzo ciężkie, ponieważ w rejonie wiał silny wiatr i pojawiały się burze, które ograniczały widoczność, ale również uniemożliwiały dotarcie do niektórych obszarów.
Po kilku tygodniach, amerykańskie służby poinformowały, że znalazły wrak jednostki, który zatonął mniej więcej w miejscu gdzie zaginęło El Faro.
Amerykanie poinformowali, że ze względu na pionowe ułożenie wraku, jest szansa na wydobycie ciał marynarzy (jeśli znajdują się one na pokładzie łodzi). Na razie nie ustalono jakie były przyczyny zatonięcia jednostki, ale specjalne roboty mają zlokalizować i wydobyć czarne skrzynki maszyny.
Czytaj więcej: