Wbrew oczekiwaniom frekwencja w niedzielnych wyborach prezydenckich w Portugalii jest wyższa niż w poprzednim takim głosowaniu w 2016 roku - wynika z danych komisji wyborczej. Wyborcy uważają taką sytuację za paradoks z uwagi na panującą w kraju epidemię Covid-19.
Pochodzący z dystryktu Guarda, na północnym wschodzie kraju, Abel Monteiro wskazał, że “sytuacja jest paradoksalna”, ponieważ sondaże wskazywały, iż odsetek głosujących może być najmniejszy w historii i wynieść nawet poniżej 35 proc. Przypomniał, że w 2016 roku frekwencja w wyborach wyniosła ponad 48 proc.
- Wszystko wskazywało, że obywatele boją się wychodzić z domów z powodu epidemii, tymczasem być może właśnie wyjście do lokali wyborczych jest dla nich w niedzielę dobrą okazją do opuszczenia domów - powiedział PAP Monteiro.
Głosująca w lizbońskiej dzielnicy Ana Silva wskazała na liczniejszą, jej zdaniem, liczbę osób przy urnach niż przed czterema laty. Uważa, że większa frekwencja wyborcza może być przejawem “zmęczenia” Portugalczyków trwającym od ponad tygodnia lockdownem.
- Od ponad tygodnia obowiązują restrykcje dotyczące izolacji społecznej, z kolei w piątek zamknięto szkoły i uczelnie wyższe. W niedzielę nie są sprawowane w kościołach nabożeństwa. Udanie się na wybory może być doskonałym pretekstem aby wyjść na ulicę - powiedziała PAP Silva.
Niedzielnym wyborom w Portugalii towarzyszą duże środki ostrożności. Uczestnicy głosowania są zobowiązani do pojawienia się w lokalach wyborczych w maskach ochronnych, z własnymi długopisami oraz do przestrzegania dystansu społecznego. Dodatkowo muszą też zdezynfekować dokumenty tożsamości żelami z dozowników umieszczonych przy wejściu do lokalu wyborczego.
Z ostatnich sondaży wynika, że głównym kandydatem do zwycięstwa w wyborach jest obecny szef państwa Marcelo Rebelo de Sousa. Wywodzący się z centroprawicowej Partii Socjaldemokratycznej (PSD) polityk może liczyć na ponad 60 proc. poparcia. Oznacza to, że 72-letni prezydent przedłużyłby swój mandat już po pierwszej turze wyborów.