W Szwecji dobiegły końca wybory parlamentarne i samorządowe, które, zdaniem wielu analityków mogą w znacznym stopniu zmienić scenę polityczną w kraju. Według exit polls, czyli sondaży przeprowadzanych przed lokalami wyborczymi, wybory wygrała koalicja partii centro-prawicowych, zdobywając 39,6 procent głosów. Tuż za nim jest koalicja socjaldemokratów i Zielonych z poparciem sięgającym 39,4 procent, a trzecie miejsce zajęło skrajnie prawicowe, antyimigranckie ugrupowanie Szwedzcy Demokraci, ktore zdobyło 19,2 głosów.
Obecny premier, lider socjaldemokracji Stefan Löfven (czyt. lö - 'wen) nazwał wybory "głosowaniem nad przyszłością państwa dobrobytu". Zmierzając do siedziby swojej partii, gdzie będzie spędzał wieczór wyborczy, powiedział, że nie można dopuścić do władzy partii skrajnie prawicowej.
Szczegółowy podział głosów w exit polls wygląda następująco: socjaldemokraci 26,2 procent, Szwedzcy Demokraci 19,2 procent, Moderaci 17,8 procent, Lewica 9 procent, Partia Centrum 8,9 procent, Chrześcijańscy Demokraci 7,4 procent, Liberałowie 5,5 procent, Zieloni 4,2 procent. Próg wyborczy to 4 procent.
Dla wielu najbardziej interesujący był wynik antyimigranckiej partii SD (Szwedzcy Demokraci). Jej lider, Jimmie Åkesson, spodziewał się wyniku na poziomie od 20 do 30 procent, ostatnie sondaże dawały Szwedzkim Demokratom od 16 do nawet 25 procent głosów.
Jeżeli okaże się, że zwycięska Socialdemokraterna zdobyła wynik w okolicach 25% głosów, to będą to najgorsze wybory dla partii od 1908 roku.