Waszczykowski, Kuźmiuk: zamieszanie w USA może się przedłużać
Kto ponosi winę za zamieszki w Waszyngtonie i jak przełożą się one na sytuację międzynarodową – zapytaliśmy m.in. Witolda Waszczykowskiego, Zbigniewa Kuźmiuka i Tomasza Płudowskiego
Witold Waszczykowski uważa, że obecnych zamieszek nie można rozpatrywać, abstrahując od szerszego kontekstu politycznego. – To konsekwencja wojny ideologicznej, która zaczęła się od prezydentury Baracka Obamy. To on na rzecz ideologii zerwał m.in. z interesami w dziedzinie międzynarodowej, na przykład wprowadzając bardzo kontrowersyjną koncepcję resetu z Rosją – powiedział. Trump próbował przez kilka lat wyprostować amerykańską politykę, wrócił do konsekwentnej realizacji interesów amerykańskich, szczególnie w kwestiach międzynarodowych. Przez wiele lat udawało mu się to. Potem jednak przyszła pandemia, zamieszki ruchu Black Lives Matter. Następna była nieuczciwa kampania wyborcza, amerykańskie media stygmatyzowały Trumpa, wyłączały go z wizji. To wszystko przyczyniło się do nasilenia napięć – mówił Waszczykowski.
– To frustracja ludzi, którzy nie wierzą w uczciwość tych wyborów. Nie ma się co im dziwić. Zwolennicy Trumpa czują się oszukani – stwierdziła Arent. – Demonstracje powinny się jednak odbywać w granicach prawa – dodała Arent. Podobnie uważa Waszczykowski. – Oczywiście nie można akceptować takich zachowań, powiedzieć, że tak ma wyglądać obrona demokracji – mówił.
Kogo winić
Zdania co do odpowiedzialności za zamieszki są podzielone. – Trump jest odpowiedzialny za te zamieszki. Z jednej strony mówi „Go home”, ale z drugiej usprawiedliwia manifestantów. Robi to po to, by wśród swoich zwolenników utrzymać mit ofiary. Nie chce odejść jako osoba pozbawiona urzędu, ale raczej jako oszukana, okradziona z prezydentury – powiedział dr Tomasz Płudowski, amerykanista z Collegium Civitas. Innego zdania jest Zbigniew Kuźmiuk, który uważa, że zarzuty pod adresem Trumpa są bezpodstawne. Podobnie jak Waldemar Andzel.– Na pewno nie przerzucałbym winy na prezydenta Trumpa, choć to byłoby najłatwiejsze – mówił Andzel. Wiadomo, że emocje są po obu stronach. Nie uważam, że Trump czy jakikolwiek inny dojrzały polityk chciałby budować kapitał polityczny na zamieszkach, jak próbowano to robić w Polsce przy okazji strajków kobiet – dodał.
Witold Waszczykowski nie chce wskazywać winnego. – Trzeba się najpierw dowiedzieć, kto stał za manifestantami, czy nie doszło do prowokacji, dlaczego manifestanci tak łatwo weszli do kongresu – mówił. Większość komentatorów podkreśla, że obecne zamieszki to wewnętrzna sprawa USA. – Jakiekolwiek interwencje z zewnątrz nie są potrzebne. Podobnie zresztą jak w Polsce – powiedział Andzel. – Nie powinniśmy ingerować w amerykańskie procesy polityczne. Napisałem wniosek w tej sprawie do moich kolegów w europarlamencie. Europa nie ingerowała w Hiszpanii ani w sprawie wojen paryskich. Tym bardziej nie powinniśmy ingerować w sprawy amerykańskie – dodał Waszczykowski.
Czy czas się bać?
Nasi rozmówcy nie kryją jednak zaniepokojenia sytuacją. – Jest obawa, że zamieszanie w USA będzie się przedłużać, a ekipa Bidena nie będzie umiała tego rozwiązać, bo będzie się za nimi ciągnęła kwestia nieuczciwych (ze względu na zachowanie mediów) wyborów. A to będzie rzutować na relacje transatlantyckie – powiedział Waszczykowski. – To, co się stało w USA, to woda na młyn dla Moskwy i Pekinu. Te zamieszki niszczą wizerunek USA jako ostoi demokracji. Dotychczas polityka Trumpa trzymała w szachu Rosję i Chiny. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda się utrzymać ten kurs, bo nie ulega wątpliwości, że leży w naszym interesie – dodał Kuźmiuk.
– Im mniej stabilne USA, tym większe zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski – stwierdził Kukiz. – To kolejny znak, że w wielu państwach nasila się ciśnienie, narasta polaryzacja. Nie chcę być złym prorokiem, ale niepokoi mnie to, bo często najpierw wewnętrznie polaryzują się narody, a potem napięcie eskaluje to do tego stopnia, że dochodzi do konfliktu globalnego – powiedział Paweł Kukiz. – Prezydentura Joe Bidena będzie bardzo trudna, bo część republikanów jest przekonana, że doszło do oszustwa wyborczego. Biden może nawet obawiać się o swoje życie – stwierdził Płudowski.