Szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier (SPD) zapowiedział w środę w Bundestagu, że Berlin skończy z polityką "niewtrącania się" w międzynarodowe konflikty i będzie prowadził bardziej aktywną politykę zagraniczną; na Ukrainie widzi "iskierkę nadziei".
- Polityka wojskowej wstrzemięźliwości jest słuszna, lecz nie należy jej opacznie rozumieć jako kultury trzymania się z dala (od konfliktów) - powiedział minister podczas debaty w Bundestagu o polityce zagranicznej.
- Jesteśmy, także w Europie, na to trochę za duzi i trochę zbyt ważni. Nie jesteśmy małym państwem leżącym na skraju Europy, lecz najludniejszym i największym krajem w Unii Europejskiej, o najsilniejszej gospodarce - zaznaczył socjaldemokrata. Jeżeli taki kraj unika udziału w rozwiązywaniu międzynarodowych konfliktów, to nie da się ich rozwiązać - mówił polityk SPD.
Steinmeier wymienił jako przykład zmiany stanowiska Niemiec podjętą, zaraz po objęciu przez niego teki szefa MSZ, decyzję o zniszczeniu na terenie Niemiec syryjskiej broni chemicznej. Mieliśmy rację, mówiąc, że nie należy bombardować Damaszku - mówił minister. Zastrzegł, że nie można odrzucać opcji militarnej i równocześnie odmawiać udziału w rozwiązaniach będących alternatywą dla interwencji zbrojnej.
Steinmeier objął w grudniu stanowisko szefa niemieckiej dyplomacji w koalicyjnym rządzie CDU/CSU-SPD kanclerz Angeli Merkel. Wcześniej piastował to stanowisko w latach 2005-2009.
Poprzednik Steinmeiera, polityk liberalnej FDP Guido Westerwelle starał się unikać udziału Niemiec w międzynarodowych konfliktach, powtarzając, że "pikelhauba nie pasuje do Niemiec". Z ostrą krytyką ze strony partnerów z NATO spotkała się postawa rządu RFN wobec wojny domowej w Libii w 2011 roku. Przedstawiciel Niemiec wstrzymał się od głosu, podobnie jak Chiny i Rosja, podczas przyjmowania rezolucji RB ONZ w sprawie Libii.
Zwolenniczką większego zaangażowania Niemiec w sprawy międzynarodowe jest także nowa minister obrony Ursula von der Leyen (CDU). W wywiadzie dla najnowszego wydanie tygodnika "Der Spiegel" pani minister zapowiedziała większy udział swego kraju w misjach w Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Zagraniczna prasa, w tym brytyjski "Economist" od dawna wzywa Berlin do wzięcia większej odpowiedzialności za wydarzenia na świecie. Podobne stanowisko prezentują niemieckie i zagraniczne think tanki.
Odnosząc się do sytuacji na Ukrainie, Steinmeier powiedział, że widzi "iskierkę nadziei". Dobrą wiadomością jest to, że ostatnia noc była najspokojniejszą nocą od dawna; złą - że wszystkie dotychczasowe oferty prezydenta Janukowycza są nieprzekonujące. - Mamy do czynienia jedynie z początkiem politycznych rozmów, do których doszło pod naciskiem opozycji i wspólnoty międzynarodowej - wyjaśnił Steinmeier.
- Nie wiemy, czy prezydent nie gra na czas - zastrzegł szef MSZ Niemiec, zwracając uwagę, że warunkiem stawianym przez władze jest zakończenie protestów na Majdanie. Janukowycz wie, że opozycja nie ma wpływu na każdego pojedynczego demonstranta - powiedział Steinmeier.