Co najmniej pół miliona odbiorców pozostaje bez prądu w północno-wschodniej i centralnej części Stanów Zjednoczonych oraz we wschodniej Kanadzie po burzach śnieżnych, w wyniku których odnotowano śmierć co najmniej 24 ludzi.
Amerykańskie służby meteorologiczne ostrzegają przed kolejnymi intensywnymi opadami śniegu w środę
w rejonie Wielkich Jezior i na Środkowym Wschodzie.
W Kanadzie, w prowincjach Ontario i Quebec, pięć osób zmarło w wyniku zatrucia czadem, gdy
próbowały dogrzać domy. Wcześniej pięć osób zginęło w wypadkach drogowych, do których doszło przy
fatalnej pogodzie. W USA na skutek różnych incydentów związanych ze złą pogodą zmarło co najmniej
14 osób. W Toronto, gdzie we wtorek wieczorem bez prądu było ok. 80 tys. odbiorców, temperatura spadła do
minus 15 stopni Celsjusza. Służby ratunkowe odnotowały nagły wzrost wezwań w związku z podejrzeniem
zatrucia tlenkiem węgla - 110 takich zgłoszeń w ciągu 24 godzin. Zwykle jest to ok. 20 telefonów
dziennie. W Toronto, gdzie wcześniej energii elektrycznej pozbawionych było 300 tys. odbiorców,
lokalnym służbom pomagają ekipy z Ottawy, a także m.in. sąsiedniej prowincji Manitoba.
Bez prądu muszą się obejść także tysiące odbiorców w całym Ontario, Quebecu oraz Nowym Brunszwiku.
Kanadyjskie służby ostrzegają, że do niektórych energia elektryczna nie wróci aż do soboty.
W amerykańskim stanie Maine, w Nowej Anglii, we wtorek bez prądu było ponad 100 tys. gospodarstw. W
Michigan największy stanowy dostawca energii poinformował, że w swej 126-letniej historii w ciągu
żadnego świątecznego tygodnia nie odnotował tylu awarii. W sumie wskutek burzy śnieżnej w sobotę
wieczorem prąd straciło 17 proc. z 1,8 miliona tamtejszych odbiorców. W przypadku ok. 150 tys. z
nich jeszcze we wtorek sytuacja nie wróciła do normy.