Do 46 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych katastrofy promu Sewol, który zatonął w środę w Cieśninie Koreańskiej. Jak poinformowały władze Korei Południowej, w sobotę płetwonurkowie wydobyli z wraku trzy ciała, a kolejnych dziesięć znaleźli.
Przez pierwsze trzy dni po katastrofie wzburzone morze, mętna woda i silne prądy uniemożliwiały płetwonurkom dostanie się do wnętrza wraku. Udało się to im dopiero w sobotę wieczorem (czasu miejscowego).
Prom z 476 osobami na pokładzie płynął z miasta Inczhon na wyspę Czedżu. Większość pasażerów - ponad 300 - stanowili uczniowie i nauczyciele ze szkoły średniej Danwon na przedmieściach Seulu. Zaledwie kilka kilometrów od celu jednostka niebezpiecznie przechyliła się i zaczęła tonąć.
Z katastrofy uratowano 174 osoby, 256 uznaje się oficjalnie za zaginione. W piątek aresztowano kapitana promu i dwóch członków jego załogi. Podejrzani są o zaniedbanie obowiązków i pogwałcenie prawa morskiego.
Była to jedna z najtragiczniejszych morskich katastrof w Korei Południowej w ciągu ostatnich 20 lat.